Czystość w perfumach ma wiele twarzy. Pachnie świeżym praniem schnącym na słońcu, bukietem krystalicznych kwiatów albo skórą spod prysznica — czasem płynem do płukania, czasem miękkim pudrem, a czasem wodą z lodem. A jak Tobie się kojarzy?
Kiedyś nie lubiłam perfum o zapachu czystości. Zastanawiałam się, po co ich używać? Nie wystarczy po prostu w ogóle pominąć perfumy i dać ubraniom pachnieć świeżością, a skórze balsamem? Perfumy miały pachnieć inaczej niż zawartość szafy i kosmetyczki. Im jestem starsza, tym bardziej je lubię. Pozwalają mi na dłużej zatrzymać przyjemne uczucie zakładania niedawno upranej koszulki, zasypiania w nowej pościeli czy wietrzenia mieszkania w zimowy poranek. Dodają mi energii, oczyszczają umysł i sprawiają, że łatwiej mi się skupić — nie odciągają uwagi od innych rzeczy w ciągu dnia.
Dzisiaj opowiem Wam o moich ulubionych „czystych” perfumach. Podzieliłam je na trzy kategorie: świeżą, kwiatową i kosmetyczną.
Zapach świeżego prania
Kiedy myślę o perfumach pachnących jak świeże pranie suszące się na słońcu, od razu przychodzi mi do głowy kompozycja Byredo Blanche. Jest aldehydowa w bardzo nowoczesny, minimalistyczny sposób — wręcz surowa. Otwarcie aż drażni mocną wonią proszku do prania, później pojawiają się delikatne kwiaty: fiołek i piwonia. Łagodniejsza jest Maison Francis Kurkdjian Aqua Universalis, gdzie czuć mniej chemii, a więcej przestrzeni. To rześki zapach, przypominający schłodzoną wodę z plasterkami cytryny i kostkami lodu. Pobrzmiewają w niej inne kwiaty niż w Blanche, jednak równie subtelne. Tu scena należy do konwalii, ale takich naturalnych — nie tych stęchłych, nazbyt zielonych, jak to często bywa w perfumach. W podobnym duchu jest utrzymana Chanel No. 5 L’eau. To lekka woń aldehydowo-cytrusowa z niewielkim dodatkiem kremowego ylang-ylang.
Krystaliczne kwiaty
Z czystością kojarzą mi się też przejrzyste, zimne zapachy kwiatowe — najbardziej te, w których czuć irysa. Bliźniaczy duet miękkich, podszytych zielenią irysów odnajdziesz w Chanel No. 19 Poudre oraz Prada Infusion d’Iris. Te kompozycje to dla mnie wcielenie biurowej elegancji, doskonale pasują do białej koszuli i czarnej spódnicy ołówkowej albo prostych spodni. Są szykowne, ale subtelne. Miłe, ale trzymające dystans. Bardziej wiosenna, ale też wpisująca się w ten szykowny klimat jest Cartier Baiser Volé edt. Czuć w niej zielone listki skropione rosą i jasne, rozkwitające dopiero lilie — zamiast irysów.
Aromat czystej skóry
Świeżo umytą, ciepłą i przytulną skórę czuć w Parfumerie Generale 4.1 Le Musc & La Peau — nazwa pachnidła, czyli Piżmo i skóra, doskonale oddaje jego aromat. To bardzo komfortowy i dyskretny zapach, w który można wtulić się jak w kocyk. Również piżmowy, ale wzbogacony charakterystyczną nutą pastelowej lawendy, jest Sarah Jessica Parker Lovely. Kojarzy mi się z momentem narzucania cienkiej, jedwabnej koszulki na wypielęgnowane ciało. Mocniejszy i bardziej kremowy jest Narciso Rodriguez Narciso. Tu poza piżmem czuć rozkoszną gardenię, a całość wieńczy biały cedr.
Dodaj komentarz