Czy waniliowe perfumy muszą być nudne? Czy wszystkie pachną jak lody, budyń albo crème patissière? Na szczęście nie, a dowodem na to jest m.in. zapach Serge Lutens Un Bois Vanille.
To, że wciąż da się stworzyć interesującą kompozycję z wanilią w roli głównej, potwierdza choćby Yves Rocher Vanille Noire czy Atelier Cologne Vanille Insensée. Nie mam nic przeciwko waniliowym perfumom, które pachną jak jedzenie, ale przeciwko temu, żeby jakiś składnik był niemal zawsze portretowany tak samo — bardziej. Dlatego cieszy mnie, gdy pośród kompozycji bazujących na kremowej wanilii trafię czasem na taką, w której wanilia jest lekka, puchata jak chmurka i przełamana czymś zaskakującym. W Vanille Noire w chmury wanilii wplecione zostały cedr i mimoza, w Vanille Insensée — limonka i wetyweria, a w Un Bois Vanille — mleko kokosowe, lukrecja i benzoes.
Wyjątkowo ciepła zima
Wyobraź sobie, że dzisiaj jest ten pierwszy zimowy poranek, kiedy zaczęło prószyć. Cieszysz się jak dziecko, zupełnie nie pamiętając o tym, że pewnie trzeba będzie się grubiej ubierać, ostrożniej chodzić po chodnikach, częściej sprzątać podłogę. Że włosy będą się elektryzować pod czapką, tusz do rzęs będzie zostawiać ślady na powiekach, a dłonie i skórzane kozaki będą wymagać szczególnej troski. Zapomnij, że nie lubisz zimy. A jeśli ją lubisz, tak jak ja, przypomnij sobie to uczucie — odsłaniasz rano okno i uśmiechasz się szeroko na widok wirujących na wietrze płatków i białej, miękkiej kołderki, przykrywającej szarość chodników i nagie gałęzie drzew.
Wyobraź sobie, że śnieg jest ciepły i pachnie wanilią. Że możesz wtulić się w niego, jak w kaszmirowy szal albo puchową kołdrę. Taki jest dla mnie Serge Lutens Un Bois Vanille. Ciepły, ale bez przesady. Waniliowy i słodki, ale stonowany. Puchaty, ale lekki. Po prostu przyjemny, komfortowy, codzienny. Na dni, kiedy potrzebujesz, by coś przykryło tę przybijająca szarość dookoła, chłód i marazm. Na chwile, kiedy nie masz w pobliżu nikogo, kto by Cię przytulił, bo siedzisz w pracy i stukasz w klawiaturę – a bardzo potrzebujesz przytulenia. On sprawdzi się wtedy świetnie.
Waniliowa kołderka i kokosowe mleko
Un Bois Vanille to perfumy spokojne, można poczuć się w nich jak w troskliwych ramionach. Są dość jednostajne, ich początek i finisz wybrzmiewają niemal identycznie. Trochę inne jest serce, w którym zapach staje się bardziej wytrawny i kokosowy. Przy czym jest to kokos niesłodki, nie żadna kokosowa masa, tylko mleczko, miąższ i sucha drewniana skorupka. Ale i wcześniej, i później, czuję przede wszystkim wanilię: delikatną, puchatą, chwilami pylistą. Pachnie to wszystko razem jak puszyste, wyrośnięte ciasto, pełne bąbelków powietrza. Waniliowa brioszka i to taka niedawno wyjętą z piekarnika, jeszcze cieplutka.
To zdecydowanie nie jest wanilia, w której można zanurzyć łyżkę, ale taka, której kawałeczek można oderwać i zjeść bezszelestnie, bo jest tak miękka, że nie chrupie, nie kruszy się. Ciasto ugina się pod palcami, nie walczy z naciskiem rąk i ust. Jest podatne jak plastelina, dopasowuje się. Rozpływa się w ustach, błogostan dla podniebienia. Jest w tych perfumach coś takiego, co sprawia, że też się dopasowują. Nie stawiają oporu, nie próbują dominować. Raczej chcą łasić się i przymilać jak kot, zwinąć się po cichu za uchem i przypominać o sobie co chwilę miłym pomrukiem, subtelnie słodkim aromatem i przyjemnym ciepłem. Po prostu, tylko tyle i aż tyle.
Wanilia zmienną jest (a przynajmniej bywa)
Co ciekawe, Serge Lutens Un Bois Vanille pachnie na mnie tak, jak opisałam powyżej, tylko przy aplikacji globalnej. Gdy aplikuję te perfumy na nadgarstek, kompozycja nie pokazuje swojego uroku. Przeciwnie, chwilami pachnie wręcz nieprzyjemnie — podgniłym drewnem, oprószonym dla niepoznaki wanilinowym cukrem. Więc jeśli Un Bois Vanille wpadnie Ci w ręce, zacznij od testów globalnych, ubierz się w nią tak, jak zwykle nakładasz na siebie perfumy. Naprawdę, test nadgarstkowy może tylko zrazić Cię do tego zapachu. Za to w zetknięciu z ciepłymi miejscami ciała, gdzie czuć jak krew pulsuje, zapach rozkwita. Zamienia się w puchaty obłok, który ciągnie się jak tren. Nie intensywny, ale wyczuwalny wyraźnie.
Perfumy trzymam w sypialni i tam zwykle je aplikuję, tak też było ostatnio. Potem przedreptałam do salonu, zahaczając po drodze o kuchnię. Kiedy mąż wrócił do domu, już w progu zapytał, co tak ładnie pachnie. Jak myślicie, co to było? Oczywiście, moje perfumy. Serge Lutens Un Bois Vanille raczył się unosić jeszcze w sypialni, w kuchni, na przedpokoju i tuż koło mnie jak miękka, puchata chmurka…
Nuty zapachowe: absolut czarnej wanilii, lukrecja, drewno sandałowe, mleko kokosowe, wosk pszczeli, karmelizowany benzoes, gorzkie migdały, gwajakowiec, fasola tonka
Nos: Christopher Sheldrake
Rok: 2003
Lubisz waniliowe perfumy? Masz swojego faworyta w tej kategorii?
Dodaj komentarz