Końcówka lata ma swój specyficzny klimat i swój charakterystyczny aromat, przyjemny i nostalgiczny zarazem. Zapach czegoś, co jeszcze się ma, ale już się za tym tęskni.
Ostatnie dni wakacji kojarzą mi się ze spacerami plażą o zachodzie słońca. Słone krople spływają z włosów na nagie ramiona, suszy je chłodny wiatr, pojawia się gęsia skórka. W tle czuć morze, mokry piasek, wyrzucone na brzeg gałązki po ostatniej burzowej nocy. I czuć dojrzałe figi zjadane na podwieczorek, i bursztynowe ciepło herbaty pitej do kolacji. W tym wpisie opowiem o perfumach, w których odnajduję taki pachnący pejzaż.
Schyłek wakacji w kurorcie
Chyba żadne perfumy nie kojarzą mi się z morzem późnym latem i wczesną jesienią bardziej niż Dior Dune i Hermès Eau des Merveilles. W tych pierwszych czuć spacer wilgotnymi wydmami, wiatr od morza, pieszczotę drobnego piasku. W tych drugich — słony brzeg morza, lekką bryzę i drewienka wyrzucone na brzeg. Z zapachem morza, z całą jego słonością i ciemną zielenią alg i wodorostów, kojarzą mi się Thierry Mugler Womanity. Jedni czują w nich kiszone ogórki i rybę, inni morskie fale i charakterystyczną słodycz dojrzałych fig, ja — czuję w nich po trochu tego wszystkiego. Tak mogłaby pachnieć syrena, kusząca i odpychająca równocześnie.
Calvin Klein Reveal to wieczór na plaży, po całym dniu kąpieli w morzu i wygrzewania się na słońcu. Przylegające do siebie w lekkim uścisku skóry dwóch zakochanych, przyjemnie zmęczonych osób. Zachód słońca, jasna kora nadmorskich drzew, miękki beż piasku. A Roberto Cavalli Just Cavalli Gold for Her to zapach orzechów laskowych, pianek marshmallow, skóry i drewna — wieczorne ognisko na plaży, grupa znajomych podpiekających w ogniu pianki na długich, wygiętych patykach…
Koniec lata na dzikiej plaży
Spośród niszowych perfum z końcówką lata kojarzą mi się Atelier Cologne Figuier Ardent. Są w nim dojrzałe figi, kołyszące się jeszcze na gałązkach nad brukowaną jasnymi kamieniami ścieżką. Są zielone figowe listki, jest drzewna nuta cedru, z początku czuć też rześki kardamon. Figuier Ardent pachnie mi jak późnosierpniowy śródziemnomorski poranek, kiedy słońce grzeje już trochę słabiej, a śpiąc przy otwartym oknie nad ranem trzeba się mocniej okryć.
Jak fale rozgrzane słońcem pachnie Santa Eulalia Marinis. Ich zapach przypomina woń skóry po kąpieli w morzu, dosychającą nieśpiesznie, gdy nad głową zbierają się sine chmury i powoli zapada zmierzch. Morzem zimnym, ciemnym pod zachmurzonym niebem i szarym piaskiem pachnie mi Zeromolecole Stromboli. Najbardziej melancholijne ze wszystkich perfum, które wymieniam w tym wpisie. Jest wręcz przesiąknięty końcem lata, końcem słonecznej pogody, ostatnią szansą na kąpiel wśród lekko wzburzonych już fal. Czuć w nim mokre skały, chłodny piasek, ponury wiatr. Czas wracać do domu…
A Tobie jakie perfumy kojarzą się z końcówką wakacji?
Dodaj komentarz