Eau des Merveilles znaczy Woda cudów. A dla mnie to pożegnanie lata w buteleczce, melancholijny nadmorski pejzaż. Ja czuję w Hermès Eau des Merveilles cuda końca wakacji.
Jest wrzesień, druga połowa września. Przed kolacją wybierasz się na spacer plażą, na letnią sukienkę narzucasz ażurowy sweter w kolorze kości słoniowej, plecione sandały niesiesz w dłoniach. Pod Twoimi stopami ugina się chłodny, wilgotny piasek. Gdy morze przetnie na chwilę Twoją ścieżkę, morska piana łaskocze Cię w krawędzie stóp i wrażliwe przestrzenie między palcami. W wieczornym powietrzu czujesz mgiełkę słonych kropel, mokre drewno wyrzucone na brzeg, iglasty las w oddali. Igły, które spadły z drzew, mieszają się z piaskiem i okruszkami słońca. Na bladym niebie pomarańczowy ślad dogasającego dnia walczy jeszcze z szarością zapadającego zmroku.
To dziwny, bardzo dziwny zapach. Cudak. I nie mam tu na myśli nic złego, przeciwnie. Mam na myśli zapach, który intryguje. Zapach zagadkowy, który nie pozwala się odkryć za pierwszym razem. Wodzi za nos dobrych parę spotkań, a oswajanie się z nim jest jak taniec. Parę kroków w przód, bliżej siebie, parę kroków w tył — by się oddalić.
![Hermès Eau des Merveilles](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2017/01/Hermes-Eau-des-Merveilles-1-1.jpg)
Wrzesień nad morzem
Hermès Eau des Merveilles to perfumy jak obraz. Odbieram je jako całość, choć oczywiście mogłabym wgryzać się w niuanse — ale nie czuję takiej potrzeby, wolę, gdy ten zapach pozostaje dla mnie wrześniowym nadmorskim pejzażem. Biorę w dłonie buteleczkę i przechylam nią raz w tę, raz w inną stronę, kołyszę. Raz błyszczą srebrzystym blaskiem gwiazdy tu, raz tam, raz skrzy się napis. Raz światło przechodzące przez flakon jest białe, raz pomarańczowe. I mniej więcej tak zmieniają się w Wodzie cudów aromaty: na moment zabłyśnie ambra, na moment jodła, potem kompozycję rozświetli elemi. Ale to drobiazgi, wzrok zatrzymany na pociągnięciu pędzla. Krajobraz jest niezmienny.
![Hermès Eau des Merveilles](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2017/01/Hermes-Eau-des-Merveilles-3-1.jpg)
W przeciwieństwie do wielu osób, których opinię miałam okazję poznać, nie czuję w Eau des Merveilles pomarańczy. Może to kwestia pory roku, może wyczuję ją latem? Teraz, w chłodne dni, nic a nic. Jest słonawa ambra, jest aromat drzewny — woń mokrego drewna i drzew iglastych, jest nieco cedru i wetywerii. Te dwa ostatnie składniki nadają kompozycji wytrawnego charakteru i sprawiają, że wbrew deklaracjom producenta to nie tylko perfumy damskie, ale zapach, który sprawdzi się na przedstawicielach obu płci. Co parę wdechów rozpoznaję nutę elemi i ona potęguje jeszcze moje skojarzenia Wody cudów z obrazem, z samą pracownią malarską, przez ten swój terpentynowy sznyt.
![Hermès Eau des Merveilles](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2017/01/Hermes-Eau-des-Merveilles-2-1.jpg)
Zapach odchodzącego lata
Jak już wiesz, Hermès Eau des Merveilles wymagał ode mnie kilku podejść. Ale intrygował, kazał do siebie wracać. To zapach specyficzny, nawet trudny i nie dla każdego. I wydaje mi się, że nawet ci, którzy go pokochają, nie będą nosić go codziennie. Koniec końców, oswoiłam go — i pasuje mi na wietrzne dni, kiedy wraca do mnie w przypadkowych podmuchach. To perfumy trwałe, ale bliskoskórne. Aplikuję ich mniej więcej dwa razy tyle, co większości zapachów z kolekcji, by czuć je tak samo wyraźnie. Mówi szeptem, a w głosie ma nutkę melancholii.
Podobny klimat czuję w innej propozycji marki Hermès, Jour d’Hermès Absolu, i w Indian Summer od Priscilli Presley. Oczywiście te kompozycje różnią się od siebie składnikami, ale łączy je nastrój. Mają w sobie coś jesiennego. Może nawet nie samą jesień, a jej zapowiedź. Tak pachnie lato, kiedy odchodzi.
Nuty głowy: pomarańcza, cytryna, żywica elemi
Nuty serca: ambra, fiołek, różowy pieprz, pieprz
Nuty bazy: jodła, mech dębowy, cedr, madagaskarska wetyweria
Nos: Ralf Schwieger, Nathalie Feisthauer
Rok: 2004
Znasz Eau des Merveilles? Jakie cuda w niej czujesz?
Dodaj komentarz