Lancôme La Nuit Trésor

w kategorii

Lancôme La Nuit Trésor to perfumowe wcielenie czekoladowej praliny z aksamitnym kremem w swoim miękkim wnętrzu. Jeśli najdzie Cię ochota na coś słodkiego, to dobry wybór — zero kalorii.

Chociaż rzadko używam gourmandowych perfum, zawsze muszę mieć pod ręką coś na wypadek nagłej zachcianki (a tych przydarza się tym więcej, im chłodniej jest za oknem). Najczęściej sięgam wtedy po Dior Poison Girl i właśnie Lancôme La Nuit Trésor. Pierwszy jest na mnie lżejszy i bardziej przestrzenny, drugi to typowy otulacz.

Lancôme La Nuit Trésor
Sedno zapachu Lancôme La Nuit Trésor można ująć w jednym słowie: pralina.

Lekarstwo na chandrę

Lancôme La Nuit Trésor to lekarstwo na jesienno-zimową chandrę zamknięte w uroczym flakoniku, kształtem przypominającym diament. To zapach, który wydaje mi się zbyt męczący na co dzień — ale czasem potrzebuję takiej dawki cukru, by odzyskać wewnętrzną równowagę i stanąć na nogi. Kiedy nie mam pod ręką kubka gęstej, gorącej czekolady (ani ochoty, by ją sobie przygotować), to pachnidło daje radę. Wystarczy kropelka, by zaczęło działać. Jest mocne, dobrze wyczuwalne i bardzo trwałe. Ciągnie się za noszącą go osobą. Jeśli czuć go na mnie, mówi: jest mi źle, ale zaraz będzie lepiej…

Lancôme La Nuit Trésor
Z wierzchu jest lśniąca, w środku aksamitna. W sercu kryje ciemny krem malinowo-różany, a w ustach pozostawia waniliowy posmak.

Pralinowy poemat

Choć kompozycja jest bardziej skomplikowana, wystarczy tylko jedno słowo, by ująć jej sedno: pralina. Krągła, połyskująca skorupka z mlecznej czekolady przyozdobiona różową plamką na czubku kryje w sobie ciemną, puszystą masę z wyczuwalnymi nutami maliny i róży. Na języku pozostaje przyjemny waniliowy posmak. Ten swój początkowy połysk Lancôme La Nuit Trésor zawdzięcza dodatkowi słodkiego, syropowego liczi. Za sprawą owoców otwarcie jest nieco bardziej świetliste od następnych faz. W sercu pojawia się kadzidlany półmrok, jednak nie doszukuj się tu kadzidła — a na pewno nie kadzidła, jakie znasz z niszowych perfum. To po prostu odrobina cienia, którym osnuto nieśmiałą różę.

Lancôme La Nuit Trésor
To pachnidło to świetny wybór na jesienno-zimową chandrę.

Główny motyw całej tej olfaktorycznej historii dopiero w bazie zostaje nazwany po imieniu. To wśród nut podstawy marka w końcu wymienia pralinę i nie da się ukryć, że tutaj to właśnie ona dominuje. Wytraca swoje owocowe niuanse, zyskując kwiatowo-waniliowy charakter z delikatnym paczulowym pazurkiem. Gdyby można było ją dotknąć, byłaby jak plusz.

 

Nuty głowy: liczi, malina
Nuty serca: esencja róży damascenskiej, kadzidło
Nuty bazy: absolut kwiatu wanilii tahitańskiej, pralina, paczula, papirus

Nos: Christophe Raynaud, Amandine Clerc-Marie

Rok: 2015

 

Jak Ci się podoba Lancôme La Nuit Trésor? Czy Tobie też słodkie zapachy poprawiają humor?

 


Komentarze

14 odpowiedzi na „Lancôme La Nuit Trésor”

  1. Mnie się właśnie w tym zapachu podoba najbardziej ten „cień”, jak to nazywasz. Ten blady strumień kadzidła dodaje jakiegoś takiego mroku temu zapachowi ☺ To świetne perfumy na ciemny/mroczny wieczór. Rzeczywiście nazwa zapachu idealnie oddana – skarb nocy/nocny skarb. Mam słabość do Tresora La Nuit… Te praliny, tak dosadnie oddane, rzeczywiście, aż czasami mam ochotę się oblizać ☺
    Bardzo fajnie, że marce Lancome udaje się tworzyć tak trwałe perfumy, wtedy przyjemność noszenia jest jeszcze większa! ☺

    1. Na ciemny wieczór, na ciemny humor… Na to coś, co dopada w listopadzie… Coś jest w nich przytulaśnego. :) To prawda, u mnie też perfumy Lancome trzymają się dobrze. Może wolałabym, by były ciut cichsze, bo wolę dyskretne zapachy – ale to żaden problem tak naprawdę, wystarczy aplikować po odrobince.

  2. Miałam okazję wąchać ale zbytnio mi nie zapadł w pamięć … muszę chyba zrobić kolejne podejście do niego ;) choć pralinę bym zjadła ;D! jestem ciekawa co zrobiłaś ze swoimi po tej sesji?;D

    1. Spróbuj kiedyś w chłody. :) Ha! Z pralinami było ciężko, ale… zjadłam tylko te „rozłupane”, a parę jeszcze zostało do dzisiaj.

  3. Dasz wiarę, że nigdy nie wąchałam tego zapachu, choć już wiele osób mi mówiło, że powinnam poznać bo jest bardzo w moim stylu. Zawsze jednak inne, ważniejsze pozornie nowości do wypróbowania i wypada mi z głowy! Postaram się wreszcie nadrobić! Jutro wybieram się na zakupy, to zaglądnę do jakiejś zapachowej krainy. A jak nie, to za tydzień lotnisko. Tam dopiero będzie się działo :D

    1. Hmm, w sumie bym Cię w nim widziała. :) Obczaj koniecznie. Ciekawa jestem, czy się polubicie.

      1. Wczoraj zapomnialam (typowe!), ale na lotnisku postaram sie nadrobic te zaleglosci! :)

  4. Miałam próbkę i była chwila, że nawet polubiłam ten zapach, ale jednak nie na tyle, aby był mój. Mój jest LVEB Intense:) – mam już swój flakon i kocham:) A tej marki również przyjemnie nosi mi się Tresor in Love – ta dziewczęca pudrowa różyczka pięknie pachnie i używam tych perfum dość często:).

    1. Tresor in Love jest subtelniejsza od La Nuit, chyba bardziej uniwersalna. :) Mnie się jeszcze nie udało znaleźć swojego LVEB, chociaż kupiłam kiedyś końcówkę oryginału we flakonie i gdzieś tam jeszcze leży z tyłu szafki.

  5. Uwielbiam zapachy Lancome. Czysta słodycz, która odpręża. Ale tylko w chłodne dni.

    1. Ja z ich słodziaków lubię ten i Hypnose, owszem – na chłody i w małych ilościach. Do LVEB jeszcze mi się nie udało przekonać.

      1. LVEB i Tresor in love też zauważyłam,że pachną inaczej zależnie od aury panującej za oknem.

  6. Zjadłabym całą kompozycję ze zdjęcia, powiedz, zę to zrobiłaś po zrobieniu zdjęć!

    Nie znam tej wersji, ale skoro jest słodka i ma w sobie pralinę – czas ją poznać.

    1. Było ciężko, ale udało się poprzestać na 2 słodkich kulkach. :) Oczywiście reszta znikała sukcesywnie w kolejnych dniach.

      Tak, słodka i aksamitna – zimowy przytulasek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *