Chanel Gabrielle

w kategorii

Chanel Gabrielle to perfumy poświęcone założycielce marki, zanim stała się słynną Coco. Młodej kobiecie, która zdecydowała, kim chce być — i została właśnie tą osobą. Nie szukaj w nich jednak uporu Gabrielle Chanel, ten zapach nie jest ani trochę zadziorny, ani buntowniczy. Jest pełen słońca.

I chyba dzięki tej swojej świetlistej prostocie pachnidło zyskało rzesze wrogów, pomstujących na markę Chanel. Mam wrażenie, że część z nich to osoby żyjące przeszłością, które przespały kilka lub kilkanaście ostatnich pachnących premier tego domu mody. Otóż to nie jest drugi No. 5, a Chanel prawdopodobnie nawet nie próbuje go stworzyć. Marka od dłuższego czasu trzyma się kierunku perfum eleganckich, ale bezpiecznych — i taka właśnie jest Gabrielle. Jeśli lubisz Allure (edt) i Chanel No. 5 L’eau, daj jej szansę. Jest podobnie jasna, świeża i nieinwazyjna. Jeśli takie zapachy to nie Twoja bajka, ten raczej nie zmieni Twojego zdania.

Chanel Gabrielle
Gabrielle to pierwszy od piętnastu lat pillarowy (czyli niebędący flankerem) zapach marki Chanel. Jedna z najbardziej oczekiwanych premier 2017 roku.

Ja bardzo polubiłam ten zapach, choć nie będę udawać, że jest ambitny jak młoda Coco. Nie jest, ale jest przyjemny i zmieszany całkiem dobrze. Optymistyczny i zachowawczy, świetnie sprawdzi się w roli perfum na co dzień, które nikomu nie przeszkadzają. Czy jest wart swojej ceny? Cóż, tak samo, jak większość przedmiotów z luksusową metką — jest jej wart, jeśli ktoś jest gotów ją zapłacić. Kupując produkt Chanel, płacisz za produkt Chanel, a nie za sam produkt. Nie inaczej jest w tym przypadku.

Chanel Gabrielle
Poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko, a oczekiwania wygórowane. Czy zostały spełnione? Nie do końca, wiele osób jest zawiedzionych.

Dwie twarze Gabrielle

Olivier Polge, komponując Gabrielle, chciał stworzyć idealny biały kwiat — by go uzyskać, połączył ze sobą nuty tuberozy, ylang-ylang, jaśminu i kwiatów pomarańczy. Dodał do nich cytrusową skórkę z grejpfruta i mandarynki, kropelkę soku z czarnej porzeczki oraz białe piżmo i nieco sandałowca. Efekt jest lżejszy, niż sugerowałyby wymienione wyżej składniki. Kwiat, który Polge wyczarował, pachnie grejpfrutem, jasnym piżmem i miękkimi, kremowobiałymi płatkami bliżej nieokreślonej rośliny. Nie jest ani egzotyczny, ani zmysłowy jak te, które rzekomo się na niego splatają. Jest… młodzieńczy, nieco nieśmiały i naiwnie optymistyczny.

Chanel Gabrielle
Mnie Chanel Gabrielle się podoba, to dobrze zmieszany zapach na co dzień. Muszę jednak przyznać, że jest bardzo zachowawczy. Być może zbyt zachowawczy, jak na tak wyczekiwane perfumy.

Jak się okazuje, nawet tak nieskomplikowane perfumy mogą mieć więcej niż jedną twarz. Chanel Gabrielle pachną na mnie inaczej, gdy temperatura wzrasta powyżej 15 stopni Celsjusza, inaczej — gdy jest chłodniej. W ciepłe dni z początku dominuje w nich cierpki, ale słoneczny grejpfrut, a z czasem przeradzają się w blady bukiet delikatnych kwiatów osnuty mgiełką kosmetycznego piżma. Z kolei w zimne dni nabierają herbacianej barwy, podobnej do tej z Hermès Jour d’Hermès. Są głębsze, bardziej esencjonalne i, co ciekawe, dłużej trzymają się skóry. W otwarciu pojawia się dodatkowo mandarynka, a w bazie sandałowiec. Kwiaty budujące serce są skąpane w ciepłym i miękkim świetle zachodzącego słońca.

Chanel Gabrielle
W ciepłe dni jest świetlistą mieszanką cytrusów i kwiatów, w chłodniejsze nabiera herbacianej barwy i głębi.

Spotkałam się z opiniami, że trwałość tego pachnidła jest mizerna i w zasadzie jestem skłonna w to uwierzyć, choć sama tego zdania nie podzielam. Na mnie bowiem w najgorszym przypadku czuć je 5 godzin, w najlepszym — 8 godzin. Muszę jednak nadmienić, że mnie więcej tak samo długo trzymają się mnie uchodzące za równie nietrwałe Chanel No. 5 L’eau i Chanel Chance Eau Tendre. Chyba po prostu dogadują się z moją skórą.

Chanel Gabrielle
Jeśli spodziewasz się pachnidła w stylu klasycznej Chanel No. 5, zawiedziesz się. Ale jeśli lubisz Allure i Chanel No. 5 L’eau, jest spora szansa, że polubisz się też z Gabrielle.

Jedna twarz Kristen Stewart

Nie mogę przemilczeć kwestii ambasadorki promującej Gabrielle, czyli Kristen Stewart. Oględnie mówiąc, ma ona opinię aktorki jednej twarzy i, złośliwie mówiąc, może dlatego tyle osób widzi ją tylko w jednej roli i nie jest to rola muzy Chanel. Zblazowana buzia głównej bohaterki Zmierzchu chyba jeszcze długo nie zostanie Kristen zapomniana, a jej niechlujny styl bycia po godzinach wcale w tym nie pomaga. Ale odłóżmy na chwilę na bok to, kim jest po pracy i to, że Bella była beznadziejna (jak wszystko inne, co się tyczy tej nieszczęsnej trylogii). W Śmietance towarzyskiej Woody’ego Allena wypadła lepiej, a gdy zadba o nią sztab profesjonalistów — wyróżnia się na korzyść na tle jednakowych hollywoodzkich gwiazdek spod tego samego skalpela. Może po prostu przemawia przeze mnie niechęć do sztucznych uśmiechów ze srebrnego ekranu, ale panna Stewart podoba mi się w kampanii promocyjnej tych perfum.

Choć pewnie nawet lepiej sprawdziłaby się piękna Audrey Tautou, która zresztą zagrała młodą Gabrielle w Coco Chanel (oryg. Coco avant Chanel, czyli Coco przed Chanel). Ona jednak miała już swoje pięć minut u marki, występując w reklamie klasyka Chanel No. 5

 

Nuty zapachowe: kwiat pomarańczy, skórka mandarynki, skórka grejpfruta, czarna porzeczka, ylang-ylang, jaśmin, białe piżmo, tuberoza, sandałowiec

Nos: Olivier Polge

Rok: 2017

 

A co Ty sądzisz o Chanel Gabrielle?

 


Komentarze

31 odpowiedzi na „Chanel Gabrielle”

  1. Brawa za wstęp :) Kiedy czytam bądź słucham wypowiedzi niektórych, które są nacechowane niesamowitym ładunkiem negatywnych emocji w stronę tego zapachu (i nie tylko), to czasami odnoszę wrażenie, że niektórzy wznieśli się na poziom snobizmu z piórkiem w dupie (pewne rzeczy lepiej brzmią nazywane po imieniu :D). Rozumiem za to, że komuś mogą nie pasować, przynieść rozzarowanie pod kątem trwałości/kompozycji itd. ale gdy jest wylewane wiadro pomyj, tego nie zdzierżę.

    Trwałość na mojej skórze nie jest najlepsza, ale tak jak wspominasz o temperaturze – ona odgrywa kolejną rolę, więc daję im szansę i mam ochotę na zakup własnej flaszki.
    Jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego pióra, potrafisz pięknie opowiadać o zapachach <3 i prowadzisz opowieść, że chciałoby się więcej.

    1. Świetnie powiedziane z tym piórkiem. ;) Też odnoszę wrażenie, że najbardziej zacietrzewionym to nie o sam zapach chodzi, a o coś więcej. Nie wiem, czego się spodziewali? Zapachu kadzidła z paczulą splecionego z kwiatowo-cytrusowych nut? A może tego, że skoro to lekki zapach, to Chanel będzie sprzedawać go za stówkę w największej pojemności? Oczywiście rozumiem, że oczekiwania były wysokie i sporo osób liczyło na perfumy rewolucyjne, a takie nie są… ale to nie czyni ich automatycznie perfumami złymi, a już na pewno nie tak złymi, jak niektórzy to przedstawiają. :) Można się tylko uśmiechnąć.

      Jasne, jednym podobają się, innym nie. Na jednych trzymają się dobrze, na innych gorzej. Taki już urok zapachów w ogóle i to rozumiem. Ja też nie wszystkie lubię, wiele nowości mnie rozczarowuje… Nie przeszkadzają mi negatywne opinie na temat perfum, są dla mnie czymś naturalnym w tak subiektywnej dziedzinie, ale hejt mnie irytuje.

      Dziękuję, Asiu. :*

  2. Kochana, genialna recenzja! Zgadzam się w pełni i podpisują każdą moją kończyną pod każdym Twoim słowem! <3
    Przepiękny zapach. Łągodny i przyjemny, nieskomplikowany i nieprzekombinowany.

    1. Taki… miły towarzysz dnia codziennego. :)

      1. Dokładnie tak! ❤️

  3. To ja się od razu przyznam, że w ogóle nie utożsamiam się z tym zapachem, aczkolwiek trwałości nie mogę nic zarzucić.
    PS.Nadal niezagrożoną pozycję w moim osobistym rankingu perfum Chanel ma Coco Noir;).

    1. I nic w tym złego, po prostu Ci nie pasuje… a Ty umiesz wyrazić swoją opinię w kulturalny sposób. :) Kurczę… Ja prawie nie czuję Coco Noir. Wypsikałam całą próbkę, ale mam z tym zapachem problem. Wydaje mi się, że w mig ze mnie wyparowuje, choć wiem, że nie jest to prawda — bo dostawałam za niego komplementy. Musi być w nim coś takiego, na co mój nos jest mało wrażliwy.

      1. Zmodyfikowałam nieco mój pierwszy komentarz, bo wdarł się pewien chochlik;).
        Też często spotykałam się z opinią, że Coco Noir to perfumy delikatne i nietrwałe, ale na mojej skórze są na szczęście bardzo ekspansywne;).
        Widziałam na Twoim IG kulę zapachową Madlennn Handmade! :) Nie mogę się doczekać recenzji;).

        1. Zazdroszczę, bo to frustrujące słyszeć, że ładnie pachnę… kiedy tego nie czuję, haha. :) No i flakon Coco Noir jest piękny!

          Dziś odpaliłam ją pierwszy raz, z olejkiem Chamomile. :) Bardzo przyjemny zapach, a sama kula jest śliczna. Może jeszcze zdążę w październiku coś o niej napisać, bo kiedy przychodzą chłodne wieczory uwielbiam wypełniać mieszkanie miłą wonią.

          1. Flakon Coco Noir jest bardzo elegancki <3. Kiedyś myślałam, że musi znajdować się w nim jakiś mroczny zapach;).

            Ja również podgrzewałam dziś olejek Chammomile:). Liczę na to, że uda Ci się napisać o kuli jeszcze w październiku:).

  4. Ja jestem na nie, co nie oznacza, że będę pod adresem marki słać chamskie obelgi. Dla mnie ten zapach jest nijaki, niczym się nie wyróżnia. I do tego bardzo szybko ucieka z mojej skóry – 2 godziny i do widzenia. Nie zachwyca mnie też flakon – czytałam, że jest z kompozytu, nie ze szkła. Wydał mi się zresztą taki jakiś plastikowy.

    1. Po Tobie bym się nawet nie spodziewała sympatii do tych perfum! :) Nieodmiennie kojarzysz mi się z zapachami z pazurkiem, a to jest taki łagodny zapach tła.

      Hmm… Nie znam się na materiałach, trudno mi stwierdzić, co to jest. Sama mam mieszane uczucia do flakonu. Podoba mi się korek, kształt wygląda w porządku, ale… niezbyt wygodnie się go używa. Jest mało poręczny.

      1. Sam wygląd spoko, lubię proste i nieprzekombinowane formy, ale to, z czego go zrobiono, wzbudza me podejrzenia – nie wiem czy to prawda z tym kompozytem, lecz coś na rzeczy jest.

  5. Mnie to tam daleko do Chanel … do tego też ;D

    1. Dobra, dobra, sama tak mówiłam półtora roku temu. :D Wierzę, że kiedyś znajdziesz swój zapach Chanel.

      1. A przynajmniej będę robić podejście do tego :D

  6. Ja tez bym wolala aktorke francuska w roli ambasadorki Chanel, ale widocznie woleli Steward… Ktorej nie lubie. Nie chce jej oceniac po tych filmach o wampirach, bo wielu aktorow ma za soba marne produkcje, ale po prostu mnie nie przekonuje… A samego zapachu jeszcze nie poznalam, musze sie wybrac do perfumerii i powachac :)

    1. A masz jakąś konkretną francuską faworytkę? :) Nie znam za bardzo francuskiego kina!

      1. Jeanne Damas :) To ostatnio modna paryska „it girl” i wydaje mi sie, ze ma wiecej stylu i klasy…

        1. Racja, że pasowałaby. :) Wygląda bardzo francusko, taki niewymuszony szyk.

          1. Nie musi robic znudzonej miny, ona jest znudzona :)

  7. Moim zdaniem tych perfum nie da się nie lubić :) One są stworzone do tego, by się podobać :) Można powiedzieć, że Gabrielle to nic odkrywczego, i to będzie prawda, ale mimo wszystko, Gabrielle pachnie przyjemnie :) Na mnie wychodzi dużo tuberozy… Ja się cieszę, bo uwielbiam uderzającą narkotyczność tego kwiatu. Ogólnie Gabrielle w całości ma nuty bardzo moje, tuberoza i ylang-ylang, – moi ulubieńcy, choć mimo wszystko wolę te dwie nuty w mocniejszym, silniejszym wydniu. A Gabrielle to zapach spokojny… Dla tej tuberozy, która naprawdę ładnie wybrzmiewa, mogłabym mieć flaszeczkę ☺

    1. Dobrze to ujęłaś, one nie powstały, by zmieniać świat — tylko po to, żeby się podobać. I jak na taki zapach do podobania się są udane, wyważone i nie czuć w nich sztuczności. Cieszę się, że układają się na Tobie tak, jak lubisz najbardziej. :) A wąchałaś już Twilly Hermesa? Ciekawa jestem, jak ta tuberoza by Ci się spodobała. Ja jestem nietuberozowa i ułożyła się na mnie ładnie, tak delikatnie.

      1. Tak, wąchałam już Twilly – nie nosiłam globalnie, ale na nadgarstku… wybiła mi się przede wszystkim tuberoza (czysta, bez dodatków) ☺ Ten kwiat mnie lubi (z wzajemnością) ☺ Imbir z kolei zauważyłam tylko na początku, potem gdzieś uleciał ☺
        Twilly jest ładna, ale chyba wolę Gabrielle… ☺

  8. Mnie się Gabrielle bardzo podoba, to zapach w moim stylu, kobiecy, kwiatowy i słoneczny. Kocham takie radosne kwiaty i to jak miękko układają się na skórze. I tutaj je dostaję, więc jestem bardzo na tak. To idealny zapach na co dzień, to prawda. I myślę, że jest po prostu klasyczny w jak najlepszym tego słowa znaczeniu.
    Tak jak polubiłam ogromnie nowe 5 L’eau tak też jest z Gabrielle, a pewnie gdybym miała już te dwa flakony to mogłabym mówić o miłości;)

    1. Jest bardzo słoneczny. :) Optymistyczny, poprawiający humor. Pewnie mamy trochę szczęścia, że tak się na nas korzystnie układają… ale pozostaje nam się tym cieszyć!

      1. I ja się bardzo z tego cieszę:). Najlepiej czuję się właśnie w takich kompozycjach, to zdecydowanie moja kategoria:)

  9. Przyznam szczerze, że ta wersja bardzo mnie rozczarowała. Myślałam, że będzie cieplejsza i bardziej jesienna. Pomijając ambasadorkę, która absolutnie mi się nie widzi :-) Ot jeszcze jeden zapach w perfumerii, bez szału.

    1. Widzisz, ona na mnie jesienią pokazuje tę swoją jesienną buźkę. Ale ja w ogóle mam szczęście do perfum Chanel, więc nie jestem zaskoczona, że i Gabryśka pachnie na mojej skórze trochę lepiej niż u innych… :)

      1. Ja natomiast nie mam szczęścia do zapachów Chanel. Nie wiem czy Ci pisałam, ale mam problem z piżmem w składzie. A moja skóra wybitnie nie toleruje tego składnika w perfumach Chanel.

  10. Po pierwsze mam taką samą tackę, a po drugie zgadzam się z tym, co napisałaś – nie jest ani zadziorny, ani butnowniczy – jest ułożony i bardzo świetlisty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *