Signature scent, czyli zapachowy podpis

w kategorii

Czym w ogóle jest signature scent? Czy to perfumy, które odzwierciedlają Cię na tyle dobrze, że chcesz się nimi podpisać? Czy to perfumy, których używasz tak często, że zaczęły być z Tobą kojarzone? Może jedno i drugie?

Jeśli miałabym wybrać swój signature scent, zaczęłabym poszukiwania od perfum, z którymi się w jakiś sposób utożsamiam. Od takich, przez które mogę jakoś wyrazić swoją osobowość. Intuicyjnie sięgam po zapachy tajemnicze, trochę mroczne, niezbyt głośne. Lubię, gdy perfumy są aksamitne, miękkie i otulające. Lubię zapadać się w nie jak w fotel, zatapiać się w nich jak w grubym swetrze, owijać się nimi jak długim szalem. Ale wcale nie muszą być ciężkie ani przytłaczające, nawet lepiej, jeśli takie nie są — to byłoby zbyt oczywiste. Sporo wymagań, prawda? Może właśnie dlatego wciąż jeszcze nie odnalazłam swojego zapachowego podpisu…

signature scent moi kandydaci
Moi obecni kandydaci do tytułu signature scent: Montale Aoud Night, Carven Ma Griffe i The Vagabond Prince Enchanted Forest.

I że cię nie opuszczę…

Są jednak osoby, które odnalazły perfumową miłość swojego życia. No, może czasem zdarza im się spróbować innych perfum. Flirtują z zapachami, które wpadną im w nos na kimś, w ucho z opisu, czy w oko w reklamie. Rzadko wywiązuje się z tego romans, jeszcze rzadziej nowa miłość. Przelotne fascynacje, zakończone najczęściej co najwyżej próbką innych perfum, zwykle mają ten sam finał: powrót do tego jedynego. Związki z perfumami są prostsze niż z ludźmi, więc on za każdym razem wybacza bez mrugnięcia okiem, a potem żyją długo i szczęśliwie.

signature scent perfumy na całe życie
Zapach na całe życie. Czy to w ogóle możliwe?

Znasz kogoś, kto od lat używa jednych perfum? Kogoś, kto kupuje buteleczkę za buteleczką, nie myśląc nawet o zmianie zapachu? Ja chyba nie, ale ponoć tacy ludzie istnieją. I chwilami nawet im zazdroszczę tej żelaznej konsekwencji (a przez resztę czasu współczuję monotonii).

 

Seryjni monogamiści

Seryjna monogamia to chyba najczęstsza postawa wśród moich znajomych. Znajomych nie-perfumoholików, rzecz jasna. Oczywiście, zwykle jest to wynikiem sytuacji finansowej albo stosunku do wydawania pieniędzy na tę konkretną formę zbytku. Często ktoś może lub decyduje się pozwolić sobie tylko na jeden flakon perfum na raz, a resztę perfumowych potrzeb zaspokaja próbkami. Wybiera zapach, nosi go z konsekwencją (lub małymi odstępstwami), a potem szuka nowych wrażeń. Może z nudów? Może dlatego, że ma wiele perfumowych pragnień, a nie wszystkie może spełnić od razu? Może zapach przestaje się podobać, może zaczyna się źle kojarzyć?

nowy signature scent
Nowy etap w życiu to często nowy signature scent.

Wydaje mi się, że do grupy seryjnych monogamistów często zaliczają się osoby, które mocniej niż ze sobą kojarzą zapachy z innymi osobami, z miejscami, z sytuacjami życiowymi. Kiedy rozchodzą się ich drogi z drugimi połówkami, z firmami czy miejscami zamieszkania, albo nawet ze stylem ubierania się — rozchodzą się i z perfumami, które są z nimi powiązane. Te perfumy zaczynają należeć do zamkniętego rozdziału.

Zdarzyło Ci się porzucić jakiś zapach dlatego, że zaczął Ci się kojarzyć z czymś, o czym wolisz nie pamiętać? Moja pamięć, na szczęście, rzadko przechowuje zapachy związane z negatywnymi przeżyciami. W zasadzie mam tylko jeden taki zapach, który budzi we mnie strach — ale nie jest to zapach perfum. Perfumy z reguły kojarzą mi się z bliskimi ludźmi, z pięknymi miejscami, z przyjemnymi sytuacjami… lub neutralnie.

 

Perfumowa poliamoria

To chyba o większości z nas, miłośników perfum, prawda? Gdy ktoś kocha muzykę, nie kocha jednej piosenki. Gdy kocha sztukę, nie kocha jednego obrazu. Dlaczego ktoś, kto kocha perfumy, miałby kochać jeden zapach?

wiele ukochanych zapachów
W przypadku miłości do perfum ogółem, kwestia zapachowego podpisu się komplikuje. Czy szukanie go w ogóle ma sens?

Wyobrażam sobie, że jedne perfumy można kochać bardziej niż inne. W końcu i niektórzy najbardziej zagorzali amatorzy zapachów deklarują, że mają swój signature scent. Tylko czy inni o tym wiedzą, że to właśnie te konkretne perfumy to ich zapachowy podpis, skoro z rozmiłowaniem noszą wiele innych woni? I czy w ogóle inni muszą o tym wiedzieć? Czy signature scent jest dla innych, czy dla nas? Nie zdziwiłaby mnie wcale sytuacja, gdyby ktoś posiadający kilka różnych flakonów w kolekcji za swoją pachnącą sygnaturkę uważał inne perfumy, niż przypisuje do niego jego otoczenie. Dajmy na to, ja za swój olfaktoryczny podpis uważałabym The Vagabond Prince Enchanted Forest, ale mój w pamięci zapachowej mojego męża byłabym zapisana jako pachnąca Montale Aoud Night. Równocześnie moi rodzice, współpracownicy czy znajomi, mogliby mnie kojarzyć z jeszcze innymi zapachami (i to różnymi).

W przypadku miłości do perfum ogółem, kwestia zapachowego podpisu się komplikuje. Czy mówienie o nim jest jeszcze w ogóle zasadne?

 

Kobieta zmienną jest

A nawet jeśli kochałabym tylko jeden zapach, jak długo trwałaby ta miłość? Nie stoję w miejscu, rozwijam się, zmieniam. Mam swoje humory i zachcianki. Czasem mam ochotę założyć małą czarną i elegancki płaszcz, czasem jeansy i t-shirt. Czasem wybieram złotą biżuterią, czasem srebrną, a czasem — żadną. Czasem noszę włosy spływające kaskadą poetyckich fal, kiedy indziej zwinięte w niedbały koczek, a czasem wcale się nad tym nie zastanawiam. Jestem konsekwentnie niekonsekwentna, a za swoje wielkie osiągnięcie uważam zminimalizowanie chaosu w szafie i kolekcji perfum do ograniczonej liczby opcji, tych najmojszych. I jak w tym wszystkim miałabym kochać tylko jedne perfumy?

kilka ukochany perfum
Nie stoję w miejscu, rozwijam się, zmieniam. Jestem konsekwentnie niekonsekwentna. Jak mogłabym kochać tylko jedne perfumy?

Z tego samego powodu — zmienności — raczej nie łączę ludzi i perfum w relacje jeden do jednego. Osoby, które znam na tyle dobrze, by w ogóle nawiązać z nimi zapachową więź, najczęściej kojarzę z kilkoma zapachami. Zmieniają się oni, zmieniają się sytuacje, zmieniają się wybierane przez nich perfumy. Chyba tylko moja przyjaciółka kojarzy mi się z jednym, jedynym zapachem: zapachem zielonej herbaty, ale i tak może to być zapach zielonej herbaty, zamknięty w dowolnych perfumach z tą nutą przewodnią.

 

O moich związkach z perfumami wiesz już wszystko, a jaka jest Twoja historia?

 


Komentarze

36 odpowiedzi na „Signature scent, czyli zapachowy podpis”

  1. Awatar Andżelika Kościesza
    Andżelika Kościesza

    Oj, to ja nie jestem wierna zapachom :( Perfumami fascynuję się właśnie dlatego, że jest ich taka różnorodność. Oczywiście mam fazy na szczególny nurt, wybieram więc kilka i „obnoszę” się nimi do znudzenia. A czasem wystarczy pół dnia, żebym zmieniła nastrój na totalnie inny. U mnie nie ma więc mowy o żadnym signature scent. Uwielbiam wąchać, więc im więcej tych doznań, tym lepiej : ) To po prostu cudowna, niekończąca się zabawa, a nie nowa perfumowa tożsamość.

    1. O, ta zmienność nastrojów w ciągu dnia to jeden z powodów, dla których ja nie przepadam za noszeniem ogoniastych killerów (albo aplikuję je w aptekarskich dawkach). ;)

      Dla mnie perfumy jednak mają coś wspólnego z tożsamością, a raczej wizerunkiem. Lubię tworzyć całość nastroju, stroju i perfum. Ale żeby oddały całą moją osobowość, tylko jedne? ;) Jeszcze takich nie spotkałam.

  2. Awatar Magdalena Świtała
    Magdalena Świtała

    Lubię flirtować z zapachami, ale mam jeden ukochany, na który mogłabym wydać fortunę. Niestety wycofany i coraz rzadziej dostępny na aukcjach. A gdybym mogła stworzyłabym sama swój signature scent z ulubionych nut :)

    1. Madziu, a często nosisz swój signature scent? Myślisz, że kojarzy Cię z nim otoczenie? :) Hmm… w Mo61 można mieszać swoje zapachy, ale nigdy tam nie byłam i z tego nie korzystałam.

      1. Awatar Magdalena Świtała
        Magdalena Świtała

        Kojarzą, regularnie podsyłają miniaturki, bo tylko takie się ostały ;) Niestety w Mo61 nie ma moich nut :D

  3. Przemiła lektura!
    Ten signature scent to temat rzeczywiście drażliwy i ogólnie ja np. jakoś się tym wszystkim nie przejmuję.
    Ogólnie raczej czegoś takiego nie mam,ale jak ktoś musi już znać odpowiedź i stawia mnie pod ścianą i grozi, że rozbije mi ukochane flakony, jeśli nie odpowiem, to powiem,że Not a perfume. Tylko co to ma wspólnego z rzeczywistością? O wiele częściej noszę Cologne of the missions czy Flowerbomb. Może Not a perfume jest trochę bardziej jak ja?
    Nie wiem. Kobieta jest zmienna, a ja myślę, że nikogo nie da się zdefiniować jednymi perfumami. Nie znam nikogo, kto byłby wierny jednej woni całe życie. Jeśli ktoś tak ma, to pewnie dlatego, że nie czuje potrzeby poznawania nowych zapachów. Tak obstawiam :D

    1. Haha. :) Mam nadzieję, że nikt nie grozi Ci podbiciem flakonów.

      Ja mam podobnie. Jak już myślę nad tym, co miałoby być moim zapachowym podpisem, to idę w stronę perfumowej zbieżności charakterów… ale niekoniecznie to perfumy, które często noszę. Ma Griffe tylko wiosną, Aoud Night tylko zimą… Enchanted Forest, no, różnie. Najczęściej ze swojej kolekcji noszę chyba Pamplelune, bo to mój poprawiacz nastroju, ale czy signature? Raczej nie, nie wydaje mi się nawet, by wiele osób mnie z tymi perfumami kojarzyło.

      Pewnie tak. Choć ciekawa jestem, czy zdarza się takie… Pstryk, „TO JEST TO!”.

  4. Ja zapachy zmieniam jak rękawiczki, a właściwie to częściej;) Nie mam swojego SC, ale mam kilka takich moich ukochanych flakonów. Generalnie moją ulubioną kategorią są perfumy kwiatowe, to one najlepiej na mnie pachną (nie muszą być dziełem sztuki perfumeryjnej – ja zresztą tego nie poszukuję w perfumach, które noszę), choć używam bardzo różnych perfum i należą do różnych kategorii, ale to już trochę obok tematu;)
    SC to mam wrażenie – rzadkie zjawisko. Ale znam jedną osobę, która już od 10 lat używa stale jednego zapachu – J’adore Diora. Ja zresztą tez uwielbiam ten zapach, bo i na mnie ładnie się układa. I należy do tych moich naj naj;)

    1. Z dziełami sztuki perfumeryjnej to jest tak, że mogą być dziełem, a wcale nie musi się w nich fajnie chodzić… Czasem lepiej podziwiać z dystansu. :) A przecież nie o to chodzi, żeby się męczyć.

      Kwiatowe zapachy do Ciebie pasują. :) I choć często to złudne, takie dopasowywanie zapachów do czyjejś urody, w Twoim wypadku kwiatowe perfumy ją podkreślają. Fajnie, że znalazłaś taką grupę zapachów, z którymi tworzysz spójną wizerunkową całość.

  5. Znam osobę, która jest wierna jednemu zapachowi. Chociaż jeszcze kilka lat temu bym tego nie powiedziała, bo ta sama osoba miała półkę wypełnioną najróżniejszymi flakonikami. Jest nią moja mama, która od momentu, gdy poznała perfumy Chloe (te klasyczne) nie może się od nich oderwać. I to zauroczenie tak trwa już kilka lat. Moim zdaniem to jej Signature Scent, do tego stopnia, że gdy ostatnio poczułam ten zapach na ulicy wydawało mi się, że to może ona.

    O moim Signature Scent myślę od kilku tygodni i dochodzę do wniosku, że jestem potwornie niewierna (jedynie zapachowo). Mam ulubione kosmetyki, buty, torebki, ubrania, a zapachu nie. Przez okres liceum używałam CK IN2U, chociaż deklarowałam ogólną niechęć do marki (przede wszystkim Euphorii, którą aktualnie się otulam). Potem miałam epizod z Gucci Envy Me, którego zużyłam aż 3 flakoniki. Następnie pojawiło się Dior Addict, Burberry Brit edt, a potem wielka fascynacja zapachami Masaki Matsushima, przede wszystkim Masaki Masaki oraz Shiro. Wtedy też zadeklarowałam, że moje zapachy to te świeże, pudrowe, bawełniane, mogą być w otoczeniu kwiatów. Co bardzo nie podobało się mojemu otoczeniu, które stwierdzało, że pachnę jak pralnia. Mi jednak ten zapach się bardzo podobał, sprawiał, że czułam się zarówno komfortowo jak i wyrafinowanie. Krótko potem odkryłam też CK Downtown, który chociaż miał bardzo skrajny odbiór to mi się podobał. Zdecydowanie jednak im jestem starsza tym bardziej lubię się otulać zapachami, cięższymi, bardziej wyrafinowanymi. Świeżymi na początku, z jakąś ostrzejszą nutą i ciepłymi piżmowymi tonami na końcu. W tym roku pokochałam na okres letnio-jesienny Atelier Cologne Orange Sanguine, który ma w sobie sporo fajnej goryczy skórki pomarańczowej. Z jakiegoś dziwnego powodu podoba mi się też karmelowy Prada Candy, chociaż na mojej skórze jest dość płaski. W szafce mam też „swetrowy” Burberry London, który w sieci nazywany jest zapachem lakieru do włosów, pewnie przez ten jaśmin. Najnowszym moim odkryciem jest za to Maison Margiela Replica Lipstick On, który ma w sobie dziwną, trochę duszną pudrowość i zapach ekskluzywnych kosmetyków kolorowych. Kojarzy mi się z czymś bardzo pozytywnie, ale nie umiem rozgryźć z czym. Kiedyś miałam również epizod z orientalnymi perfumami Fragonard Diamant, które podejrzewam, że odkupię, bo był to niezwykle sensualny zapach, który pojawiał się u mnie na randkach. Nie znam innych perfum, które w taki sposób łączyłyby cytrusy, pieprz, jaśmin i karmel.

    Nie mam preferencji dotyczących konkretnej marki, czy konkretnego zapachu. Nie dbam o to czy coś jest mainstreamowe czy bardzo niszowe i zarezerwowane dla koneserów. Ubieram się w taki zapach, jaki mi aktualnie pasuje, bo jestem zapachowym laikiem i amatorem jednocześnie.

    1. Jaki długi komentarz, super. ♥

      Czyli jednak się da, z tym signature scentem. Przypomniało mi się, jak w sklepie bezcłowym na lotnisku pewna pani szukała Chloe właśnie, nie chciała nawet wąchać niczego innego, bo (jak tłumaczyła ekspedientce) to jej ukochany zapach.

      Zapach pralni…. Sądząc po ilości takich świeżych, czystych perfum, to wiele osób chce tak pachnieć i niewielu to przeszkadza. :) Ja sama mam czasem takie dni, sięgam wtedy najczęściej po Aqua Universalis Kurkdjiana. Chyba tylko raz jakiś zapach mnie odrzucił, bo wydał mi się zbyt „pralniowy” (Byredo Blanche).

      Lubię zapachy, o których wspominasz. Zupełnie się nie dziwię, że Cię ujęły. :) Nie znam tylko perfum Maison Margiela, żadnych. Diamant ma w sobie coś wieczorowego, chociaż poznałam go latem kojarzy mi się świątecznie i sylwestrowo.

      I prawidłowo! :) Ja, wybierając dla siebie perfumy, też nie kieruję się marką, ani przeznaczeniem dla płci, ani tym czy to mainstream czy nisza. Choć, wiadomo, z biegiem czasu mam swoje ulubione i najmniej lubiane marki, takie z których pasuje mi najwięcej i najmniej zapachów.

      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!

      1. Długi i interesujący tekst, to i komentarz długi ;) Odkryłam niedawno Twojego bloga i jestem zachwycona jakością tekstów i zdjęć.

        Z moją mamą jest tak jak z tą panią. Już nie chce nawet wąchać nic innego, bo po co, skoro ma swój ulubiony zapach.
        Nie znam żadnego z tych czystych zapachów, o których piszesz, ale na pewno się nimi zainteresuję. Szczególnie ten ostatni Byredo Blanche mnie zainteresował, bo chcę się przekonać co znaczy, że jest zbyt pralniowy.
        Maison Margiela nie jest dostępne w Polsce i naprawdę bardzo żałuję, bo uważam, że to naprawdę rewelacyjne zapachy. Bardzo ciekawe i nieoczywiste. Mam nadzieję, że pojawią się w Polsce, chociaż wydaje mi się, że da się je kupić przez internet.
        Diamant jest mocno wieczorowy, ale jest przy tym niezwykle złożony i otulający. Mam wrażenie, że to taki zapach który pasuje zarówno do wieczorowej sukni, jak i ciepłego swetra. Przynajmniej ja lubię się nim otaczać w taki sposób :)
        Ja mam taki dziwny stosunek do marki Calvin Klein. Z jednej strony nie interesują mnie ich zapachy, z drugiej bardzo często trafiają na moją półkę, bo dobrze się w nich czuję. Są też marki, do których bardzo chciałam się przekonać, a nie mogę.

        1. Cieszę się, że tu traiłaś i Ci się podoba to, co robię. ♥

          Byredo zbyt pralniowy… No, na mnie pachnie po prostu jak proszek do prania. Ale niektórzy mają więcej szczęścia, czują klimaty skandynawskie, pranie schnące na świeżym powietrzu, takie rzeczy.

          Grain de Solei, inny zapach Fragonard, też mi się wydaje bardzo sweterkowy. :)

          1. Po składzie Byredo wydaje mi się, że może mnie ująć. Poszukam u siebie, może znajdę go gdzieś stacjonarnie do powąchania.
            Grain de Solei wygląda ciekawie, to połączenie kwiatów, szczególnie jaśminu z cynamonem, to może być coś naprawdę niepowtarzalnego. Z resztą cały Fragonard wydaje mi się być oparty na magii. Przynajmniej tak wspominam fabrykę tej marki, w której byłam jako nastolatka.

  6. Ja bym się zgodziła że nasz signature scent nie jest jeden. Otoczenie może przypisywać nam signature scent, różny w zależności od osoby, która nas zna. Możemy odkryć także swój sami, gdy trafiamy na coś co idealnie nam pasuje. Ja sama jestem zbyt zmienna, zbyt kochliwa. ;)

    Bardzo też interesuje mnie napis w środku pierścionka (obrączki) na zdjęciu. ;)

    1. W sumie, o ile nie nosimy jednych (lub naprawdę niewielu) perfum, nie za bardzo mamy kontrolę nad tym, kto jaki zapach nam przypisze, w jakim nas zapamięta. A żeby się tak ograniczyć… No, też nie potrafię. I nie czuję takiej potrzeby. :) Zbyt wiele jest pięknych zapachów.

      Napis to „Maybe the poets are right”. Cytat z filmu Hannah i jej siostry Allena, „Maybe the poets are right. Maybe love is the only answer”.

  7. Ja wychodzę z założenia, że signature scent jest dla mnie, a nie dla innych. To zapach, który odzwierciedla moją osobowość i z różnych względów jest mi bliski. Dla mnie takim zapachem jest Smok Cartiera. Nie noszę go co prawda bardzo często, bo lubię poszukiwać nowych doznan zapachowych. no i mam sporo flakonów, ale do Smoka zawsze wracam z żelazną konsekwencją.

    1. Jak długo Smok Ci towarzyszy? :) Smok bardzo, jak mi się wydaje po lekturze Twoich słów, pasuje do Twojego temperamentu i poczucia humoru. A gdzieś w głębi ma fajne, dobrze strzeżone przed niepowołanymi łapskami ciepełko. :)

      1. Wiesz co, nie jest to bardzo długa znajomość, 6 lat, może 7, ale to zapach, o którym po prostu wiem, że to TEN. Wiedziałam od pierwszego niuchnięcia:)

  8. Chyba nie mam takiego swojego zapachu, długi czas myślałam że to Paradiso Cavalliego aczkolwiek może to jeszcze nie to ;) ale mam swoją nutę: różowy pieprz który mnie kupuje i praktycznie każdy wie że jak widzę pieprz w składzie to brałabym takowe perfumy ;D

    1. Jeszcze wiele wąchania przez Tobą, a zła wiadomość to: im dalej w perfumowy świat, tym trudniej wybrać signature scent. :D Ale i tak jest fajnie!

  9. Ja chyba mam taki zapach bo z nim zawsze identyfikują mnie koleżanki :) to najprostsza, codzienna woda toaletowa burberry the beat. Uwielbiam ją <3

    1. Świetnie, że znalazłaś swój ukochany zapach. :)

  10. Znam osoby, ktore uzywają jednego, dwóch zapachów i to wszystko – każda próba czegoś innego kończy się fiaskiem i powrotem do właściwego zapachu. Tak jest z moja siostra – uzywa Chance eau Fraiche i są dla niesj stworzone.
    A ja?
    nie mam jednych, idealnych.

    1. I Chance Eau Fraiche daje radę zimą? Wow, ze mnie pewnie wyparowałoby w mgnieniu oka. :)

  11. nie mogłabym być związana tylko z jednym zapachem, bo jak to tak? dla mnie każda pora roku pachnie inaczej, inaczej pachnie też dzień i noc… do każdej pory przynależą różne zapachy.
    ostatnio wdałam się w rozmowę z dziewczyną, która pięknie kusi Angelem, i sama mi przyznała, że używa go od 4 lat, a to młodziutka dziewczyna jest. jak więc widać… są osoby, które używają tylko jednego, max dwóch zapachów.
    ale ja bym nie mogła tak żyć… bo moje życie byłoby wtedy zbyt zubożone ;-)

    1. No właśnie, jak dla mnie to przede wszystkim każdy nastrój pachnie trochę inaczej. :)

  12. Mam fazy… Miesiąc z jednym zapachem, miesiąc z innym :)

    1. Miesiąc… to i tak sporo. :) Mi trudno wytrzymać kilka dni pod rząd. Zwykle kończyło się to „przedobrzeniem” jednych perfum.

  13. A czy można mieć swój signature scent, ale uwielbiać jednocześnie inne? Nie zamykać się tylko na jeden, tylko odkrywać ciągle nowe.. Ten JEDEN jednak ciągle jest, pasuje zawsze i wszędzie, wypełnia tak mocno, że nie musi nam towarzyszyć każdego dnia by podkreślić swoją wyjątkowość?

    1. Myślę, że można. :) Tak chyba właśnie ma Madzia Świtała, która wpisała się niżej. Mnie się to jednak nie udaje, jakoś nie umiem się zdecydować. A może po prostu jeszcze takiego nie poznałam?

      1. Wszystko przed Tobą Kochana :)

  14. Podpisałabym się pod tym, o czym w swoim komentarzu napisała Marta:).
    Znalazłam swój signature scent po kilku latach poznawania perfum, ale jest kilka, które uwielbiam. To było niesamowite uczucie, gdy pierwszy raz go poznałam i odnalazłam w nim … siebie:). Chciałabym być kojarzona przez innych z tym właśnie konkretnym zapachem.
    Myślę, że w grudniu, może styczniu opiszę go na blogu;).

    1. Ciekawa jestem bardzo, co to za zapach, i czekam zatem na blogowy opis. :)

  15. Awatar Sporysz

    Vetiver Extraordinaire-Frederic Malle.

  16. No 5 Chanel to wspaniała kompozycja udało mi zakupić w dobrej cenie w perfumerii http://pachnijmy.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *