Dior Hypnotic Poison edt

w kategorii

Dior Hypnotic Poison to trucizna, która budziła we mnie najwięcej obaw. Podchodziłam do niej z dużą rezerwą, mając gdzieś z tyłu głowy wspomnienie monstrualnej, obezwładniającej i, równocześnie, pociągającej wersji sprzed dobrych paru lat.

Zapamiętałam ją jako bogaty mariaż wanilii, migdałów i drewna sandałowego z owocami — kokosem i śliwką, doprawiony szczyptą kminku. Ten zapach był dla mnie perfumowym wcieleniem Jessiki Rabbit z disneyowskiego Kto wrobił królika Rogera?, przerysowanej w swojej kobiecości ponętnej rudowłosej piosenkarki. Czerwona trucizna przeszła jednak metamorfozę. Buteleczka zyskała nieco blasku, czarny korek zastąpiony został ciemnofioletowym, wokół szyjki pojawiła się złota obręcz, a sam zapach? Trudno oprzeć się wrażeniu, że on też zmienił się na przestrzeni lat. „I’m not bad. I’m just drawn that way” („Nie jestem zła. Tylko tak mnie narysowano.”), mówiła Jessica Rabbit, łamiąc męskie serca.

W taki sam niebezpiecznie kuszący sposób narysowany, a dokładniej skomponowany, był dawny Dior Hypnotic Poison…

Dior Hypnotic Poison edt recenzja
Hypnotic Poison to trucizna, która bardziej koi niż hipnotyzuje.
Dior Hypnotic Poison edt recenzja
Waniliowa, ciepła i gęsta przypomina pyszny budyń.

Vamp nawrócony

Ten nowszy Hypnotic Poison, stojący teraz na półkach perfumerii, narysowany jest już o wiele mniej wyzywająco. Pewnie, szkoda tego vampa! W zamian dostaliśmy zapach, który można nosić bez obaw o złamane serca — czy to dobrze, czy źle, zależy już od tego, czego oczekujesz od swoich perfum.

Dior Hypnotic Poison nie jest już tak zmysłowy i prowokujący, jak pamiętam. Jest kobiecy w sposób matczyny. Otulający, ciepły, lgnie się do takiego zapachu w ponure dni. Wkładam go do tej samej szuflady co Amour od Kenzo, Artemisia od Penhaligon’s czy Pure eVe od The Different Company. Jest miękki jak kocyk, kojący jak ciepłe mleko, łagodny jak waniliowy budyń. Jest deserowy, ale daleko mu przy tym do słodkiej przesady niektórych popularnych obecnie perfum.

Dior Hypnotic Poison edt
Jedna łyżeczka i czujesz się bezpiecznie, jak dziecko w ramionach swojej mamy.

Budyniowa bajka

Początkowo Hypnotic Poison pachnie suchymi, pylistymi migdałami i wiórkami kokosowymi na lekkim, kremowym tle z wanilii i sandałowca. Z biegiem czasu cała kompozycja nabiera konsystencji gęstych waniliowych lodów. Wyobrażam sobie szklany pucharek z dwiema kulkami o smaku wanilii i jedną o smaku kokosa, udekorowane z wierzchu śnieżnobiałą bitą śmietaną. Niezbyt słodką, taką w sam raz. Odrobinę, dosłownie odrobinę chłodu dają białe kwiatowe płatki dekorujące kawiarniany stolik, przy którym pałaszujemy nasz deser. Czy to nie pachnie jak pierwsza randka? A wiesz, co następuje po deserze? Dla odmiany… drugi deser, budyń. Smak, który kojarzy się z dzieciństwem i daje poczucie bezpieczeństwa. Idealny na długie zimowe popołudnia i ciemne wieczory, kiedy najbardziej na świecie chciałoby się w kogoś wtulić i usłyszeć, że jutro znowu wstanie słońce.

I co w tej czerwonej truciźnie pozostaje trujące? Chyba już tylko skojarzenie z cyjanowodorem, czyli ze środkiem trującym o zapachu gorzkich migdałów, migoczące w co pokrętniejszej wyobraźni. Ale tak jak nie wszystkie nosy wyczuwają migdały w cyjanowodorze, tak nie wszyscy znajdą nutkę niebezpieczeństwa w Hypnotic Poison. Innym pozostanie delektowanie się deserową słodyczą.

 

Nuty zapachowe (wg oficjalnej strony internetowej Diora): gorzkie migdały, kminek, jaśmin Sambac, jacaranda, wanilia, piżmo
Nos: Annick Menardo
Rok: 1998

 

Jak Ci się podoba Hypnotic Poison edt? Też masz wrażenie, że ten zapach się zmienił?

 


Komentarze

6 odpowiedzi na „Dior Hypnotic Poison edt”

  1. Awatar Urwisek

    No właśnie, spotkałam się z opiniami, jaki to zapach zniewalający i erotyzujacy. Wszystko jasne – refolmulacja. Ja czuję słodycz, która mnie otula, jest miło, słodko, przytulnie. Idealnie nadaje się na mrozy. :)
    Uwielbiam migdały w perfumach więc jeszcze bardziej mi się podobają, lecz moje ukochane migdały znalazłam w Dolce Aqua Profvmvm Roma, lecz ta cena :(

    1. Ja pamiętałam go jako mocno zmysłowego killera, a kiedy przyszło do testów przed recenzją – wyczułam zgoła inny zapach. Poszperałam trochę na forach i znalazłam informację o tym, że chyba rzeczywiście przy nim majstrowano. Dwie różne opcje, co do roku (2009, 2011), więc być może były nawet dwie reformulacje? Fragrantica.com czy inne źródła podają też inne nuty, niż oficjalna strona Diora – znacznie dłuższy spis.

      Oj, ceny tej marki rzeczywiście spychają ich perfumy w sferze marzeń. Mnie zauroczył Battito d’Ali. A co do migdałów… Moje ulubione migdały to chyba Zadig & Voltaire La Purete (obie wersje, mamy w domu męską). Właśnie chciałam napisać, że są dla odmiany w przyzwoitej cenie, ale wygląda na to, że zniknęły z Sephory. Nie wiem, czy znasz Jour de Fete L’Artisan Parfumeur i Pure eVe The Different Company? To też urocze migdałowe perfumy, te drugie słodsze.

  2. Ja czuję się w tych perfumach wyjątkowo, są mega kobiece, i rzeczywiście hipnotyczne, budyniowe też;) i z porównaniem ich do Kenzo Amour też się zgadzam. Z Pure Eve też maja trochę wspólnego – migdały na pewno:)
    Ja mam opis tych perfum gotowy, ale z publikacją jeszcze czekam chwilkę:) Kiedyś się i u mnie na pewno pojawią:)

    1. Niby „pachnieć jak budyń” nie brzmi dobrze, ale w rzeczywistości to całkiem przyjemne uczucie, prawda? ;)

  3. Z Truciznami nigdy jakoś nie było mi po drodze. Kiedyś podobały mi się Poison Tendre, ale od tamtego czasu wiele lat już minęło i wiele się zmieniło, jeśli chodzi o moje zapachowe preferencje. Nie wiem, jak odebrałbym dziś te perfumy – ale raczej się nie przekonam, bo po zbójeckich cenach chodzą.

    1. Ja z Truciznami mam tak, że podobają mi się, ale nie na tyle mi pasują, by którąś przygarnąć na stałe w postaci flakonu. :) Szkoda, że Tendre i Midnight nie są już produkowane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *