Addictive State of Mind by Kilian to kolekcja trzech zapachów, których tematem są używki. Kawa w Intoxicated, cygara w Light My Fire i marihuana w Smoke for the Soul.
Wymieniam je w tej kolejności nieprzypadkowo, bowiem do gustu przypadł mi najbardziej właśnie Intoxicated — mocny, kawowy zapach. Rozgrzewający i słodki, ale też pełen przypraw. Podoba mi się również Light My Fire, trochę pachnący tytoniem, a trochę sianem. Nie przekonuje mnie jedynie Smoke for the Soul, który wypada na mnie nieco zbyt chłodno, zbyt aptecznie i chwilami zbyt słodko w sztuczny, nie do końca przyjemny sposób — jak pastylki na gardło. Jest intrygujący, ale ma mało wyrafinowany finisz. Więcej moich wrażeń znajdziesz poniżej, zapraszam na krótki przegląd tego trio.
Intoxicated
Charles-Maurice de Talleyrand powiedział, że kawa musi być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł i słodka jak miłość. I taka właśnie jest kawa w Intoxicated, perfumach inspirowanych turecką kawą. Bardzo smakowita i uzależniająca. Skuś się na łyk lub dwa, a nie pożałujesz.
Intoxicated zaczyna się intensywnie, gorąco. W nozdrza uderza potężna wręcz porcja rozgrzewającego kardamonu i ciemnej, mocnej kawy. Po kilkunastu minutach zaczyna robić się spokojniej. Kardamon ustępuje nieco miejsca cynamonowi, kawa trochę stygnie, ktoś potajemnie dosypuje do niej odrobinę brązowego cukru i dolewa odrobinę mleka (potajemnie, bo nie ma tych składników w nutach, to jedynie moje skojarzenia). Mija godzina… Kawa jest już chłodna, przyprawy przegryzły się. Zostaje nam parę łyków na dnie filiżanki, słodki posmak w ustach. Kawowy aromat jednak nie znika, osiadł na skórze na dobre. Będzie tam kolejnych kilka godzin, a na ubraniach — kolejnych kilka dni. Jest upajający, zasługuje w pełni na swoją nazwę. Intoxicated znaczy odurzony… Kto by pomyślał, że wystarczy kawa?
Nuty zapachowe: kawa, kardamon, gałka muszkatołowa, cynamon
Nos: Calice Becker
Rok: 2014
Light My Fire
Palenie cygara urosło do rangi rytuału. Za najlepsze kubańskie cygara koneserzy gotowi są zapłacić nieprzyzwoite wręcz sumy, a palenie ich stanowi dla nich niemal religijne przeżycie. Czy Light My Fire może się z nimi równać? Kilian Hennessy zapragnął oddać w perfumach słodko-gorzką olfaktoryczną magię Montecristo, jednych z najbardziej znanych kubańskich cygar. Wprawdzie nie dysponuję Montecristo, ale udało mi się porównać Light My Fire z cygarami Cohiba. Tymi, które palił Mr. Big z Seksu w wielkim mieście. Podobieństwo jest ewidentne, a różnice moim skromnym zdaniem wypadają na korzyść perfum.
Kubańskie cygara uznawane są za najmocniejsze. Według koneserów to pewnie ich atut, mnie jednak bardziej przekonuje złagodzony ziołową zielenią zapach wspomnianych perfum. Kwestia gustu, łagodność czyni jednak tę woń bardziej przystępną, co za tym idzie — bardziej nadaje się ona do noszenia na co dzień. W Light My Fire główne skrzypce grają aromatyczne siano, ziemista paczula, kmin i wetyweria. Razem splatają się w aromat tytoniu. Słodkie oblicze cygara ukazuje się w miodowo-waniliowej bazie. Odbieram ten zapach jako jednoznacznie męski, z założenia jest to jednak uniseks. Myślę, że znajdzie się grono pań, które lubić będzie go na skórze własnej bardziej (a przynajmniej nie mniej) niż na męskiej. Light My Fire by Kilian trzyma się dość blisko skóry, cały dzień.
Nuty zapachowe: liście tytoniu, kumin, siano, paczula, wetyweria, miód, wanilia, heliotrop, bób tonka, brzoza
Nos: Sidonie Lancesseur
Rok: 2014
Smoke for the Soul
Im więcej razy testuję Smoke for the Soul, tym mniej mi się podoba. Choć może źle to ujęłam — nie tyle nie podoba mi się, co nie robi na mnie wrażenia. Podczas ostatniego testu pozostawił mnie wręcz całkiem obojętną. W zasadzie mogłabym go podsumować krótko: meh, ale postaram się wykrzesać z siebie coś więcej. Staram się nie opisywać na blogu perfum, które mnie nie poruszają. Skoro jednak opisałam już dwa zapachy z nowej kolekcji, czuję się w obowiązku napisać też o trzecim. Krótko mówiąc, Smoke for the Soul by Kilian to zapach, który odzwierciedlać ma aromat marihuany. Pozostaję być może w mniejszości, ale ten zakazany owoc nigdy dla mnie nie miał specjalnego czaru. Nie ma go też dla mnie jego perfumowe (dość wierne zresztą) odzwierciedlenie.
Przy pierwszym teście Smoke for the Soul długo nie mógł ułożyć się na mojej skórze w konkretny sposób. Kiedy wtulałam w nią nos, był ziołowy, gorzki i eukaliptusowy. Apteczny, jak maść rozgrzewająca na przeziębienie. Kiedy nos oddalałam, zapach stawał się bardziej kremowy, słodszy. Przypominał mi trochę zapach klasycznych, białych cukierków Tic Tac. Bawił się ze mną i droczył. Przy kolejnych spotkaniach ta delikatna kremowa słodycz już się nie ujawniała, coraz mniej wyraźny robił się eukaliptus. Zostało po prostu zielsko. Czasem bardziej suche i ostre, czasem bardziej zielone i orzeźwiające, ale — w porównaniu do innych dzieł marki — jakoś mało wyrafinowane. Zaczęłam tęsknić za tym pierwszym, intrygującym starciem. A jeśli o trwałość idzie, to zapach utrzymywał się na mnie około 6-7 godzin (po 4 godzinach blisko skóry).
Nuty zapachowe: eukaliptus, marihuana, grejpfrut, kardamon, mate, tytoń, brzoza, kaszmeran
Nos: Fabrice Pellegrin
Rok: 2014
Który zapach z kolekcji Addictive State of Mind by Kilian zaciekawił Cię najbardziej?
Dodaj komentarz