Wino, cyprysy, kamienne wille na szczytach wzgórz — oto Toskania w pigułce. Zapraszam na pachnącą relację z mojej majowej podróży w ten czarujący włoski region.
Dzisiaj nie będzie o perfumach, choć trochę o zapachach — owszem. Przed Tobą trzeci z moim podróżniczych wpisów (wcześniej pisałam o Paryżu oraz Maderze). Tym razem będzie o malowniczej Toskanii. Muszę trochę Cię zmartwić: w tym wpisie nie znajdziesz żadnych rekomendacji zapachowych, żadnych adresów perfumerii, same zapiski ze zmysłów. Mam nadzieję, że garść moich wspomnień okraszonych zdjęciami pozwoli Ci się na chwilę oderwać od codzienności i przenieść myślami na urlop.
Więc zaczynajmy…
![Florencja rzeka Arno](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Florencja-rzeka-Arno.jpg)
![Florencja panorama](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Florencja-panorama.jpg)
![Volterra kot](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Volterra-kot.jpg)
W miejskich murach
Zacznę od miast, bo i podróż zaczęłam od miasta: konkretnie od Bolonii, skąd przeniosłam się do Florencji, a w czasie całej wyprawy miałam szansę odwiedzić jeszcze Luccę, Sienę, Pizę i La Spezię. Choć najwięcej czasu spędziłam we Florencji, choćby leniuchując w ślicznym ogrodzie róż (Giardino delle Rose), najbardziej polubiłam Luccę. Wydała mi się najbardziej przestrzenna i w jakiś sposób spokojna, choć wcale nie tak mała, jak choćby Siena. I odważyłabym się nawet stwierdzić, że ma w sobie co nieco z Paryża…
Florencji nie można jednak odmówić pięknych panoram.
![Florencja złota godzina](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Florencja-zlota-godzina.jpg)
![Florencja zaułek](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Florencja-uliczka-trattoria.jpg)
![Lucca w beżu, żółci i złocie](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Lucca.jpg)
Te włoskie miasta łączyły zapachy kawy i słodkich rogalików o poranku, lunchu podczas gwarnych przerw, wieczornych kieliszków wina w ulicznych kawiarniach. I rzecz jasna chłodna woń murów kamienic, świątyń, brukowej kostki — oraz kurzu, przydrożnego pyłu, który je pokrywa. Do tego zapach kwitnących kwiatów: wspomnianych róż przede wszystkim, ale trafiłam też m.in. na kwitnące kwiaty pomarańczy i przyznam, że po raz pierwszy dałam się temu zapachowi oczarować. Nie kocham go w perfumach.
![Florencja ogród różany](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Florencja-ogród-różany.jpg)
![Montichiello irysy](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Montichiello-irysy.jpg)
![Toskania maki](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Toskania-maki.jpg)
Kraina winem płynąca
Urokliwe, sięgające średniowiecza miasteczka rozsypane na zielonych wzgórzach i kuszące szerokim wyborem lokalnych win to chyba to, co urzekło mnie w Toskanii najbardziej. Widziane z góry pofalowane krajobrazy w odcieniach zieleni pod niebieskim niebem, poprzetykane gdzieniegdzie żółtymi polami i czerwienią maków, a pośród nich tu i ówdzie wille z bladobrązowego kamienia otoczone cyprysowymi murami… I wszystko to oglądane jakby przez warstwę kurzu, przez cieniutką zasłonkę, łagodzącą kontury. Trochę nostalgiczne. Trudno nie zakochać się choćby w malowniczej Pienzy, której historyczne serce zostało zresztą wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miałam szczęście trafić tam w czasie Festiwalu kwiatów, kiedy brukowane uliczki wypełnione były straganami — z kwiatami oczywiście, ale nie tylko.
![Pienza](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Pienza-brama.jpg)
![Pienza widok](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Pienza-widok.jpg)
![Pienza święto kwiatów](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Pienza-kwiaty.jpg)
Te urocze miasteczka: wspomniana Pienza, Montepulciano, San Gimignano, Volterra i wiele innych, pachną mieszanką wina, starych murów i zieleni cyprysów. Do tego ziołami: miętą, estragonem, rozmarynem i szałwią, w porze lunchu oczywiście wachlarzem grzesznych, glutenowych przysmaków, choćby lokalnego makaronu pici caccio e pepe (z serem i pieprzem).
![Montepulciano widok](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Montepulciano.jpg)
![Montichiello](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Montichiello.jpg)
![Volterra widok](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Volterra.jpg)
Morzoterapia
Wylądowałam w nadmorskim Lido di Camaiore gdzieś tak w połowie ponoć niezwykle chłodnego maja, choć temperatury zapewne nie były dla mnie tak zaskakujące jak dla Włochów. W swetrze lub kurtce można było posiedzieć na piaszczystym brzegu, nawdychać się morza, skusić na rześkie białe wino albo aperol spritz w niezatłoczonych jeszcze knajpkach. Morze działa na mnie terapeutycznie, nie umiem tego wyjaśnić, ale tak właśnie jest i tym razem nie było inaczej.
![Riomaggiore](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Riomaggiore-widok.jpg)
![Corniglia dworzec](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Corniglia-dworzec.jpg)
![Vernazza](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Vernazza.jpg)
I na koniec opuśćmy jeszcze na chwilę Toskanię, przenieśmy się do Ligurii — na szlak Cinque Terre, na którym przy morskim brzegu przycupnęło pięć rozkosznych miasteczek: Riomaggiore, Manarola, Corniglia, Vernazza i Monterosso. To miejscowości pocztówkowe, z kolorowymi domkami na wpadających do morza zboczach. Pachnie w nich samym morzem rzecz jasna, no i owocami morza, lecz także cytrusowymi drzewkami (jakże kusiły piękne, przydrożne cytryny w Riomaggiore!), limoncello i pysznymi gelato. Prawda, pachnie tam po prostu przysmakami dla turystów — ale jakoś w tej małomiasteczkowej sielskości można skupić się i wygłuszyć gwar w tle, choćby siadając na chwilę na plaży…
![Cinque Terre morze](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Cinque-Terre-morze.jpg)
![Lido di Camaiore plaża](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Lido-di-Camaiore-plaza.jpg)
![Lido di Camaiore zachód słońca](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2019/06/Lido-di-Camaiore-zachod-slonca.jpg)
Jeśli nie byłaś jeszcze w Toskanii, polecam. Naładowałam tam baterie i nakarmiłam zmysły. A po powrocie wybrałam się do kina na „Słodki koniec dnia”, którego akcja dzieje się w miasteczku Volterra — i też polecam, choć miasteczko gra tam rolę co najwyżej drugoplanową.
A gdzie Ty w tym roku wybierasz się na wakacje?
Dodaj komentarz