Chanel Coco Mademoiselle Intense edp to najnowsza odsłona słynnej „Panienki” Chanel. Najnowsza, ale dla mnie pachnie znajomo…
Otóż czuję w tej najnowszej odsłonie Mademoiselle coś, co czułam w Mademoiselle przed laty. W recenzji Chanel Coco Mademoiselle pisałam już, że jako nastolatka bardzo lubiłam te perfumy. Niestety, kiedy wróciłam do nich po latach, rozczarowały mnie — nie miały dawnego charakteru. Były przyjemne, ale to już nie było to. Za to wersja Intense to ulotne coś ma i udało jej się przywołać przyjemne wspomnienia. Mademoiselle, jaką pamiętam, była wprawdzie bardziej różana, a Intense jest bardziej pomarańczowa, lecz w obu jest zadziorna paczulowa baza i przyjemne, złociste ciepło. To chanelowskie ciepło, które czuję też w Allure czy Gabrielle.
Pomarańcze, paczula i Chanel
Kompozycję otwierają jasne cytrusowe nuty, wśród których wiedzie prym soczysta pomarańcza. To nie są świeże, rześkie hesperydy z letnich pachnideł, lecz owoce dojrzałe — pełne słodyczy i słońca. Optymistyczne, radosne i dziewczęce. Jednak już po paru minutach pojawia się cienisty zwiastun paczuli, a Mademoiselle Intense nabiera głębi. Po chwili dołączają do nich róża i jaśmin. Gdy zapach zmierza w stronę bazy, coraz słabiej czuć pomarańczę, a coraz mocniej paczulę.
Całości dopełnia ta charakterystyczna nuta Chanel, czyli obecny we wszystkich lub niemal wszystkich ich perfumach aromat luksusowego kremu do ciała. Ja go lubię, jest przytulny i czysty. Jeśli Ty za nim nie przepadasz, może Cię w nowej Panience drażnić, szczególnie w połączeniu z owocowymi nutami otwarcia.
Jesienna Panienka
Chanel Coco Mademoiselle Intense to dla mnie zapach jesienny: przechodzi od świetlistych pomarańczy przez wrześniowe róże, aż po pochmurną paczulę. Jest portretem coraz krótszych dni, w które chłód przeplata się z ciepłem. Są tu złote liście, kołyszące się na przeszywającym wietrze. Są ścieżki w parku schnące w słabym porannym słońcu. W chłodne dni paczula dominuje na mojej skórze, jest zimna i wilgotna. W cieplejsze dni jest bardziej stonowana, daje się ocieplić ambrze i złagodzić tonce oraz wanilii. Wykończenie Panienki jest wtedy miękkie jak zamsz.
Pamiętasz piosenkę „Pomarańcze i mandarynki” Marka Grechuty? Mademoiselle Intense kojarzy mi się z tym melancholijnym, ciepłym utworem (i wcale mi to nie przeszkadza, że w tekście mowa o tuberozie). To dla mnie właśnie ten nastrój.
Mademoiselle naście lat później
Mimo dopisku Intense w nazwie, to wcale nie są intensywne perfumy. Na szczęście (dla mnie) nie jest to killer na miarę na przykład Mugler Angel — może i jest tu sporo paczuli, ale to paczula znacznie mniej inwazyjna i zdecydowanie niesłodka. To jednak wyczuwalny i trwały zapach, spokojnie wytrzymuje 8 godzin na skórze i unosi się na odległość ramienia. Świetnie sprawdza się na co dzień, ale wyobrażam sobie, że mógłby pachnieć równie dobrze podczas szczególnych okazji, tak jak klasyczna Mademoiselle.
Jeśli miałabym krótko powiedzieć, czym się różnią eau de parfum i eau de parfum intense, to moja odpowiedź brzmiałaby: wiekiem. Wersja Intense jest dojrzalsza, ale jeszcze nie dorosła. Albo odwrotnie? W każdym razie, ma w sobie mnóstwo dziewczęcego wdzięku, figlarności wręcz, ale i spory bagaż doświadczeń. Ta Mademoiselle nie patrzy na świat przez różowe okulary, lecz nosi modne szkła w cienkiej złotej oprawie, przez które widzi świat takim, jaki jest.
I jakoś pasuje mi do mnie, rośnie razem ze mną. Jako nastolatka nosiłam Mademoiselle, drugie naście lat później sięgam po Mademoiselle Intense.
Nuty głowy: nuty cytrusowe
Nuty serca: róża, jaśmin
Nuty bazy: paczula, ambra, wanilia, fasola tonka
Nos: Olivier Polge
Rok: 2018
A jak Tobie podoba się Chanel Coco Mademoiselle Intense?
Dodaj komentarz