Chanel Coco Mademoiselle

w kategorii

Według Chanel, Coco Mademoiselle to esencja wolnej kobiety, śmiało sterującej swoim życiem. Takiej jak Gabrielle Chanel, czyli słynna Coco. A według mnie już nazwa tych perfum zdradza, że nie o kobietę tu chodzi, a o panienkę — dziewczę u progu kobiecości.

Kiedy miałam naście lat, kochałam się w Coco Mademoiselle. Marzyłam o życiu z kolorowych magazynów i o flakonie Panienki Coco na białej toaletce, obok torebki z logo projektanta, rzecz jasna — najlepiej Chanel. Myślałam, że będę chodzić na wysokich obcasach, cała w jedwabiach i kaszmirach. Wydawało mi się, że między wizytą u kosmetyczki a jogą, między jednym spotkaniem na szczycie a drugim, za pośrednictwem swojego zgrabnego laptopa będę kierować jakimś małym imperium. Oczywiście, tak się nie stało i nawet nie żałuję, bo kolejne naście lat później zrozumiałam, że wysokie obcasy i wyścig szczurów są nie dla mnie, tylko torebką od Chanel bym nie pogardziła.

Moja miłość do Mademoiselle czmychnęła wraz z nastoletnimi mrzonkami, nie lubię tych perfum (wolę klasyczną Chanel No. 5), ale dostrzegam ich czar, działający na młode ciałem i/lub duchem marzycielki.

Chanel Coco Mademoiselle
Chanel Coco Mademoiselle to dziewczęcy, ale klasyczny zapach. Idealny na początek przygody z perfumami.

Panienka z dobrego domu

Chanel Coco Mademoiselle to zapach niby łatwy, lekki i przyjemny — cytrusy, kwiaty i trochę paczuli, prosty przepis na wiosenny bestseller. Ma w sobie jednak jakąś klasyczną, mydlaną świeżość, uosabiającą charakterystyczną dla Chanel elegancję. Paczula, choć nieinwazyjna, dodaje kompozycji powagi. To zapach dla dziewcząt, ale nie dziewczątek. Może naiwnych, ale ambitnych. Może z głową w chmurach, ale jednak stąpających twardo po ziemi. Kojarzysz reklamę, w której Keira Knightley w beżowym, sportowym kostiumie wsiada na jasny motocykl Ducati i mknie ulicami Paryża? Ten spot pasuje do Mademoiselle jak ulał. Panienka Coco jest rozważna i romantyczna… i trochę zawadiacka!

Choć sama rozstałam się z tym zapachem dobrych parę lat temu, uważam, że to świetny wybór na początek przygody z perfumami. Wyobrażam sobie mamę, używającej któregoś starszych klasyków Chanel, wręczającą swojej córce na szesnaste urodziny flakonik Coco Mademoiselle — kompozycję dziewczęcą, ale z klasą. Niezobowiązującą i przyjazną, ale wyszukaną. Perfumy, które z jednej strony spodobają się młodej dziewczynie, z drugiej pomogą kształtować w niej pewne poczucie estetyki.

Chanel Coco Mademoiselle
Rozważna, romantyczna… i zawadiacka, taka jest Panienka Coco.

Na dzień dobry

Początek znajomości z Coco Mademoiselle może nie jest obiecujący. Sok świeżo wyciśnięty z dojrzałej pomarańczy, taki prawdziwy — z cząsteczkami miąższu i odrobiną goryczy, łączy się tu z wytrawną, chropowatą paczulą. Przykrywa je warstewka drobno zmielonego pudru, przez co dość ostra i ożywcza woń nabiera jeszcze kosmetycznego wydźwięku. Nie podoba mi się otwarcie tych perfum, na szczęście jest krótkie, a im dalej, tym ciekawiej. W sercu Panienka Coco jest świetlista i kwiatowa. Przygasa pomarańcza, pojawia się kwaśnawa, młodzieńcza róża i delikatny, niemal transparentny jaśmin. Najbardziej podoba mi się finał, ostateczna forma Mademoiselle, czyli baza. Często to najsłabszy punkt lekkich, dziewczęcych perfum, ale nie tym razem. Wszystko, co najlepsze we wcześniejszych fazach kompozycji, splata się tutaj w idealnych proporcjach. Paczula z wetywerią tworzą duet wyrazisty i wytrawny, ale pełen niuansów — z jednej strony słodkich (paczula), z drugiej mydlanych (wetyweria). Do tego kilka kropel cytrusowego soku, skromny bukiet maleńkich róż i gałązka potarganego ciepłym wiatrem jaśminu.

Wyobraź sobie, że po porannym prysznicu szybkim ruchem malujesz rzęsy, przeczesujesz dłonią włosy i narzucasz na siebie zwiewną sukienkę w kolorze pudrowego różu, jasnego beżu albo spłowiałej szarości. Wsuwasz stopy w baleriny z jaśniutkiej skórki, na ramieniu wieszasz plecioną torebkę, zamykasz za sobą drzwi i wyruszasz na podbój słonecznego miasta. Wyglądasz i czujesz się świetnie. To Twój dzień, nic nie ma prawa zepsuć Ci humoru — Twoje perfumy sprawiają, że widzisz świat w cieplejszych barwach. Myślę, że ten zapach to potrafi.

 

Nuty zapachowe: pomarańcza, jaśmin, róża, paczula, wetyweria

Nos: Jacques Polge

Rok: 2001

 

Podoba Ci się Chanel Coco Mademoiselle?

 


Komentarze

19 odpowiedzi na „Chanel Coco Mademoiselle”

  1. Masz rację, że to perfumy dla dziewcząt, „panienek” z dobrych domów :)
    Są synonimem klasy, kobiecości, ale takiej budzącej się dopiero, młodzieńczej :)
    Ja swój flakonik kupiłam już ładnych parę lat temu – skromne 35 ml, i do dziś mam jeszcze z 10-15 ml na dnie, do zużycia…
    Opornie mi to idzie, bo choć zapach ładny i podoba mi się, nie czuję już z nim mentalnego związku, wyrosłam już z bycia pannicą i tak jak Tobie, teraz bliżej mi do No. 5 lub Coco.
    Jednak trzeba dodać, że Mademoiselle się podoba – jest taka świetlista, różowiutka, ta róża, i ten jaśmin, plus logo Chanel
    – działa na kobiety :)
    Pamiętam jak pachniała Coco Mademoiselle kilka/-naście lat temu… Była bardziej różowa, (a nie jak teraz, pudrowo, lekko różowiutka), mocno drapiąca po nosie, silna, ogoniasta, i bardzo trwała.
    Teraz już niewiele z tego zostało… Niestety.

    1. Wiesz, że też miałam wrażenie, że kiedyś ten zapach był bardziej różowy i ostrzejszy? Ale nie miałam pod ręką starego sampla i nie byłam pewna, czy przypadkiem nie idealizuję przeszłości. :)

      1. Był był. Pamiętam go bardzo dobrze :) Potrafił się też pięknie nieść i projektować :) Teraz to już nie to samo.

  2. Piękną recenzję namalowałaś :) Słonecznej niedzieli!

  3. Uwielbiam Twoje opisy, jest w nich dużo lekkości i są obrazowe:). Ja też się nie odnalazłam w tych perfumach, ale jak to u Chanel – zawsze z klasą – tak i tym razem. Mi chyba ta paczula tu nie leży – albo leży na mnie raczej za mocno;). Ale tak na wiosnę to fajny zapach. Może znowu podejdę do testów:) Tak mi się zachciało nagle;)

    1. Dziękuję, Aniu. :) Ta paczula rzeczywiście jest wyrazista, jak na tak lekkie perfumy, być może faktycznie dlatego nie czujesz się w nich dobrze. Niby nie ciężka, ale taka trochę chropowata.

      1. Dokładnie dlatego:) Ujęłaś to idealnie. Paczula w perfumach jest ok, ale w moim przypadku nie może odgrywać tak dużej roli;) raczej skromną:)

  4. Nooo jak dorosnę to dojdę do pólki Chanel ;D znam jedną starą i śmierdziała jak nic ;D

    1. Haha, zgaduję, że mówisz o Piątce. ;) Kiedyś Piątki i Dziewiętnastki też mi śmierdziały.

      1. To właśnie nie piątka, jakaś stara Chanel poznałam u mojej pacjentki jednej i nijak sobie nie przypomnę jej nazwy nie wiem czy to jakaś Crystal czy inne obrzydlistwo było ;D

        1. Pewnie Cristalle. :)

          1. możliwe, śmierdziuch jeden ;D

  5. Magda, czekam na Twoją książkę o perfumach;). Jesteś niesamowita w tym, co robisz:).
    Mam ,,pięćdziesiątkę” wody toaletowej CM (wersja edp mnie nie ujęła) i przepięknie się na mnie rozwija. Mimo że daleko temu zapachowi do moich ulubionych perfum, to jednak kupiłabym go ponownie. To jedyny zapach w mojej kolekcji, który nadaje się praktycznie na każdą okazję;). Lubię tę jego wytrawność, która szczególnie zimą nabiera wyrazistości.
    Nie do końca bym się tylko zgodziła z taką powszechną opinią o tym, że jest to zapach dla nastolatek – uważam, że jest zbyt poważny dla tak młodych osób.

    1. Dzięki. :) Uwielbiam pisać, to chyba po prostu czuć.

      Zgodzę się z Tobą, Coco Mademoiselle pasuje na każdą okazję, na każdą porę roku. Potrafię wyobrazić sobie te perfumy i ze zwiewną sukienką podczas wycieczki rowerowej, i z granatowym kostiumem na egzaminie, i do zimowego płaszcza, kiedy pogoda nie rozpieszcza…

      Wiesz, mi kojarzy się z takimi „pierwszymi poważnymi perfumami”, wyjątkowymi perfumami, które będzie się z przyjemnością wspominać po latach. Oczywiście, niekoniecznie z zapachem na co dzień, do szkoły – nie każda nastoletnia dziewczyna czułaby się w nim dobrze, ale na szczególne okazje na początek? Na pewno nie jest to łatwy zapach pokroju np. Escady.

  6. Tak, jak ty piszesz o zapachach…tak chyba nikt nie potrafi, robi wrażenie, serio

    1. Dziękuję, to bardzo miłe. :*

  7. Kocham i wielbię! Dziś właśnie zużyłam kolejną 50tkę i już nowy flakon wzięłam w obroty (tym razem 200 ml, więc starczy chociaż na dłużej ;)).

    Choć powiem Ci, że musiałam do Panienki dojrzeć i gdybym ją dostała na 16te urodziny, to wielkiego pożytku bym z niej nie miała. Musiałabym leżeć i czekać na mnie dobrych kilka lat.

    1. O! :) Czyli u Ciebie Panienka to raczej już Kobietka? 20+, 25+ minimum? Dla mnie była takim… zapachem aspiracji, gdy byłam nastolatką. Teraz źle się czuję w tych perfumach, no ale jest sentyment.

      1. Zdecydowanie. Jakieś około 25+ :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *