Remarkable People to jedna z najjaśniejszych, najbardziej optymistycznych i wprost stworzonych do lubienia kompozycji spod szyldu Etat Libre d’Orange.
Marka Etat Libre d’Orange zdaje się cierpieć na lekką odmianę rozdwojenia jaźni — chociaż cierpieć to chyba niewłaściwe słowo, bo można odnieść wrażenie, że ta dwoistość sprawia twórcom frajdę. Z jednej strony tworzą perfumy kontrowersyjne od nazwy aż po kompozycję, choćby Sécrétions Magnifique (czyli Sekretne wydzieliny). Z drugiej — pachnidła o ładnej nazwie i ładnym aromacie, np. Bijou Romantique (czyli Romantyczna biżuteria). Czasem miesza się niegrzeczna zawartość z grzeczną nazwą czy odwrotnie.
W każdym razie, Etat Libre d’Orange Remarkable People to zapach pozytywny od początku do końca. Ale jest w nim też haczyk.
Toast za niezwykłość
Mianowicie: Remarkable People znaczy Niezwykli ludzie. Stąd bywa, że natchnieni nazwą odbiorcy spodziewają się kompozycji ambitnej, trudnej do zrozumienia, wręcz monumentalnej — na kształt dzieł niezwykłych ludzi. A to zapach, którym niezwykła osobistość mogłaby spokojnie opić swój sukces, zamiast się trudzić nad jego kreowaniem.
Ta kompozycja jest po prostu jak kieliszek szampana. Z początku ostra i ożywcza jak pękające na podniebieniu bąbelki, z czasem nabiera owocowej słodyczy i nęcącej miękkości. Miękkości świata, który na lekkim rauszu traci swoje ostre kontury i staje się jakby bardziej przyjazny niż zwykle.
Szampan dla wszystkich
W otwarciu czuję świdrujący czarne pieprz, przez moment — szybko ustępuje on miejsca świeżemu kardamonowi, który kręci w nosie jeszcze w sercu. Tu szampan jest wciąż chłodny, buzujący i ciut cierpki. Dopiero co wyciągnięty z wiaderka z lodem, otworzony z hukiem i wlany do smukłych kieliszków. Brzęk szkła, toast i pojawia się grejpfrut. Soczysty, im dalej — tym słodszy, a może to złudzenie, które serwuje nam jasnozłoty trunek?
Po kilkunastu minutach na skórze Etat Libre d’Orange Remarkable People staje się spokojniejszy, niemal przytulny. Brokat już opadł, bąbelki wywietrzały. Pozostaje słodkawy posmak, przywodzący mi na myśl świeżą, soczystą brzoskwinię. W bazie czuć jasny, subtelny sandałowiec okraszony szorstkim labdanum i lorenoksem, odpowiedzialnym za aromatyczne, ambrowo-drzewne niuanse. W zimowe dni czuję też pieprz, ale kiedy robi się cieplej — już nie wyczuwam go w bazie.
Być jak Bowie
Etat Libre d’Orange Remarkable People kojarzy mi się z jednym z moich ulubionych filmów, czyli Velvet Goldmine. To barwna i błyszcząca historia glam rocka opowiedziana z dużym przymrużeniem oka. Niemal czuję ten zapach, kiedy rozpoczyna się finałowa piosenka Tumbling Down, a na ekranie pojawia się oprószony brokatem i otulony boa z piór Maxwell Demon (wcielenie głównej postaci, Briana Slade’a). Wspomniany Brian Slade jest luźno bazowany na postaci Davida Bowiego, a czy można być bardziej niezwykłym niż Bowie?
Nuty zapachowe: grejpfrut, akord szampana, kardamon, curry, czarny pieprz, labdanum, sandałowiec, lorenox
Rok: 2015
Znasz zapach Remarkable People? Co myślisz o perfumach marki Etat Libre d’Orange, masz swoje ulubione?
Dodaj komentarz