Chanel Chance Eau Vive to najradośniejsza odsłona Chance: świetliste cytrusy, muślinowy jaśmin i aromat aksamitnego mleczka do ciała. Tak pachnie dla mnie lato w mieście — orzeźwiającymi owocami, sukienkami z cieniutkiego jedwabiu, chłodnym prysznicem po pracy.
Długo nie mogłam się do tych perfum przekonać. Przeszkadzało mi to, że ichnie cytrusy nie silą się nawet na udawanie identycznych z naturalnymi. One bezczelnie pławią się w kosmetycznym luksusie, w woni miękkiego balsamu, drobno zmielonego pudru, białego mydła. Z radością spowijają się satyną i szyfonem, dekorują się delikatnymi falbankami. A potem do mnie dotarło, że to nie są po prostu cytrusowe perfumy, a cytrusowe perfumy od Chanel. A ta elegancja spod znaku wypielęgnowanej skóry i świeżo wypranych ubrań to przecież ich znak szczególny. Przestałam myśleć o tym, czy to cytrusy naturalne, skupiłam się na tym, czy to cytrusy ładne — i są, są ładne.
Chanel na casualowo
Nosiłam te perfumy podczas wakacji w Paryżu, niedługo po ich premierze. Były świetnym towarzyszem spacerów zatłoczonymi uliczkami wśród dostojnych kamienic, gdy zalewało je południowe słońce. Sprawdziły się w muzeum i w parku, pasowały do lekkiej białej koszuli i klasycznych jeansów, do szybkiego przemierzania miasta w prostych balerinach. Wróciłam do nich gdzieś na jesień, może na początku zimy — stwierdziłam, że to okropny zapach, że zadziałała magia miejsca. Poczułam tylko gorycz i chemię, z ulgą przyjęłam fakt, że zapach prędko się ulotnił. Gniewałam się na Chance Eau Vive dość długo, ponownie sięgnęłam po próbkę dopiero, kiedy ulice miasta (tym razem Wrocławia, w którym wówczas mieszkałam) zaczęły nabierać wiosennych barw i jeszcze później — latem. Im było cieplej, tym lepiej się dogadywaliśmy.
Widać Chanel Chance Eau Vive potrzebował słońca, potrzebował casualowych wiosennych i letnich stylizacji, potrzebował coraz dłuższych spacerów miejskimi uliczkami. Mokasynów i białych t-shirtów, powrotów z pracy okrężną drogą przez park. I nawet na trwałość przestałam narzekać, Eau Vive trzyma się mnie tak dobrze, jak wszystkie inne zapachy z linii Chance. Długo, choć cicho. Minął rok, minęła kolejna zima i u progu wiosny znów zaczęłam za nim tęsknić. Fraiche, Tendre i Eau Vive to urocze trio i cieszę się, że po drodze mi z cała tą subtelną trójką.
Ucieczka (tuż) za miasto
Pierwsze sekundy kompozycji to eksplozja czerwonej pomarańczy! Wkrótce wtórują jej już inne cytrusy: gorzki grejprfrut i może pomelo, może dojrzała cytryna? Owoce niesłodkie, w cierpkich skórkach, pełne jasnego soku. Ale nie są ostre, rozmywa je warstewka kosmetycznej woni, sporo białego piżma. W sercu pojawiają się akwarelowe, przejrzyste kwiaty: jaśmin i irys, poprzetykane cytrusowym świetlikami. W bazie pojawia się jeszcze wetyweria, a zapach coraz mocniej nasuwa skojarzenia z mleczkiem do ciała, z chwilą luksusu po prysznicu, z miękką i pachnącą skórą. Nigdy nie staje się jednak całkiem kremowy ani pudrowy, aż po kres czuć w nim lekkość i cytrusową goryczkę.
Chanel Chance Eau Vive pasuje do miejskiego lata, do żaru z nieba, gdy wokół beton i spaliny. Pozwala od nich uciec, ale nie pozwala stracić kontaktu z rzeczywistością — ta jego kosmetyczna woń jest jak kotwica, która nie pozwala odpłynąć za daleko od codziennych obowiązków.
Nuty głowy: czerwona pomarańcza, grejpfrut, nuty cytrusowe
Nuty serca: jaśmin, białe piżmo
Nuty bazy: wetyweria, cedr, irys
Nos: Olivier Polge
Rok: 2015
Jak Ci się podoba Chanel Chance Eau Vive?
Dodaj komentarz