Clinique Aromatics in White

w kategorii

Masz czasem tak, że nazwa i opakowanie perfum nijak nie pasuje Ci do samego zapachu? Ja tak mam w przypadku Clinique Aromatics in White. Z nazwy i z flakonu zapach biały, a pachnie mi jak szkarłat.

Clinique Aromatics in White to zapach, w którym widziałabym Królewnę Śnieżkę. Ciemne włosy, blada cera, karminowe usteczka. Typowa zima, jeśli o urodę idzie. I może o to chodzi z tą bielą, o to co u Śnieżki? Żeby na bladym liczku czerwień ust wydawała się mocniejsza? By róża w tych perfumach przez biel buteleczki i biel piżma, które ją otaczają, wydawała się jeszcze czerwieńsza?

Clinique Aromatics in White
Clinique Aromatics in White to perfumy białe z nazwy, szkarłatne z zapachu.

Wiele odcieni czerwieni

Spis nut w przypadku Aromatics in White wydaje mi się orientacyjny. Dla mnie króluje tu róża, róża zabarwiona paczulą. Z początku towarzyszy jej labdanum i dosłownie garstka fiołkowych liści, a przy końcu — sporo typowo kosmetycznego piżma, pojawia się też ambra. Zapach jest raczej linearny, zmieniają się jego odcienie: od bordo, przez nasycony szkarłat, po czerwień, skłaniającą się w stronę amarantu.

Na wstępie jest dość ciemno, chłodno i ciut kwaśno. Czuję tu coś, co pachnie jak plastik udający drewno, i liście fiołka. Nie przepadam za otwarciem tej kompozycji, ale serce jest przepiękne! Głębokie, różane i konfiturowe. To konfitura domowa, w której przed wszystkim czuć różę, a cukier tylko gdzieniegdzie chrupnie dla smaku pomiędzy jej roztartymi płatkami. Jest w tym sercu i przestrzeń, i głębia.

Z biegiem czasu ta zachwycająca głębia się spłyca, wypełnia ją miękkie piżmo. Zapach się rozjaśnia i uspokaja, nabiera ciepła. Im bliżej końca, tym więcej czuć ambry.  Paczula barwi lekko różane płatki, dodaje im trochę tej swojej intrygującej, mrocznej słodyczy. Nie czuję żadnej paczulowej wilgoci, żadnej stęchlizny, żadnych nieprzyjaznych i trudnych aromatów. Bez obaw, róża z paczulą w wydaniu Aromatics in White to o wiele łaskawszy stwór niż choćby Voleur de Roses od L’Artisan Parfumeur.

Clinique Aromatics in White
Króluje tu nich róża w pięknej, głębokiej czerwieni.

Jej Wysokość Róża

Clinique Aromatics in White jest zapachem dość odważnym, ale bardzo przyjemnym. Czemu odważnym? Bo jest śmiały, ekspansywny — wyrazisty i wyraźny, ta róża lubi zaznaczać swoją obecność i wyróżniać się na tle jasnych, delikatnych koleżanek. Ale nie jest rozkapryszona, dominująca czy umyślnie przykra. Choć chce być inna, nie szuka poklasku i nie potrzebuje wianuszka wielbicieli ani poddanych. To indywidualistka i tyle, taka już jest. To jej natura, nie poza. Może nie wzbudza we mnie zachwytu, ale podoba mi się. Tak na czwórkę, dobrze mi w jej towarzystwie.

 

Nuty głowy: pieprz syczuański, liść fiołka, labdanum
Nuty serca: kwiat pomarańczy, róża, paczula
Nuty bazy: ambra, piżmo, benzoes, wanilia

Nos: Nicolas Beaulieu

Rok: 2014

 

Clinique Aromatics in White to chyba moje ulubione perfumy tej marki. Które Ty lubisz najbardziej?

 


Komentarze

20 odpowiedzi na „Clinique Aromatics in White”

  1. Awatar redniczka

    Rzeczywiście – opakowanie i zawartość to w przypadku tych perfum dwie różne sprawy:) I opakowanie jest „mylące”.
    Niedawno poznałam ten zapach i chociaż lubię zapachy odważne i wyraziste, to Aromatics in White niestety mi nie odpowiada. A szkoda…
    PS. Jak zwykle sugestywny opis i recenzja:)

    1. Chyba tak to jest z zapachami wyrazistymi, że łatwo jest się z nimi nie dogadać. Albo nie na tyle, by je nosić, bo towarzystwem są głośnym. Ja chętnie zużyję sampla, ale nie wiem, czy zdecydowałabym się na flakon… bo od takich odważnych perfum często muszę odpoczywać.

      Dziękuję. :)

  2. Awatar Andżelika Kościesza
    Andżelika Kościesza

    Róży mam już dosyć w perfumach…. choć na jedną flaszkę Mille et Une Roses Lancome bym się jeszcze skusiła. Jeśli Clinique pachnie tak, jak opisałaś musi robić wrażenie :)

    1. Dosyć róży w perfmach… Ciekawe, czy coś takiego mi się przydarzy. :) Róża to jedna z nut, której jestem najwierniejsza. Ale rozumiem zapachowy przesyt. Wiesz, Aromatics in White jest wyrazisty, ciemny, ale też trochę przejrzysty. Ciekawy.

  3. Przyznaję bez bicia – nie znam…

    1. O, a Tobie taka róża z charakterkiem to może nawet i miałaby szansę się spodobać. :)

  4. kto by pomyślał, że zapach, który ma w nazwie „white” będzie odważny, śmiały i ekspansywny :)
    ja się przyznaję bez bicia tak jak Monika – zapachu niestety nie znam…
    ale po przeczytaniu Twojego opisu zaczęłam go sobie jakoś nieśmiało wyobrażać :)
    jeśli oceniasz na 4 z plusem, to znaczy, że musi być dobrze :)

    1. Zapachy Clinique nie są szczególnie popularne, może poza Happy. A Happy chyba jest najmniej ciekawy. Wiesz, AiW ma pazurek, to cicha woda w tym białym flakonie…

  5. Awatar sauria80

    Mam go i dziękuję za przypomnienie :) Zaraz odkurzę ;)

    1. Odkurzaj, teraz fajny na niego czas. :) Latem wydawał mi się ciut przyciężkawy.

  6. Ten zapach jest wręcz kultowy ale mi się nie złożyło by go poznać, nie wiem czy ta róża by mnie nie przytłoczyła ;) a co do pierwszego zdania zdarza mi się że opakowanie , opis zapachu nie pasuje mi do tego co czuję ;D

    1. Zadziorna jest i mocna, ale nie taka gęsta. Ciężko powiedzieć, ale to nie jest taki zapach, który można brać w ciemno. :)

      Masz jakiś taki szczególny przypadek, kiedy otoczka najbardziej nie pasowała Ci do wnętrza perfum?

      1. Do Niny Ricci :D i do Jimmy Choo ;D

  7. Mam go i nie wiedzieć czemu stoi na samym końcu mojej zapachowej gromadki. Dziś go odkurzę, bo już nawet zapomniałam jak pachnie!

    1. Bo taki biały, niepozorny… :) A potrafi pazurek pokazać.

  8. Zapach jest mocny i tak jak napisałaś, wcale nie jest biały:). Jest zdecydowany, otwarcie też mi nie leży w nim za bardzo. Ale słabo pamiętam co dzieje się dalej… a tu pięknie może być;). Mam jednak próbkę, muszę sobie przypomnieć:)

    1. Przypomnij sobie, póki zimno. :) Teraz jest subtelniejszy.

      1. Właśnie dlatego teraz jest najlepszy czas na niego;)

  9. Ciekawe, Voleur de Roses uwielbiam i jest niczym druga skóra dla mnie. Natomiast AiW jakoś nie do końca trafia w moje potrzeby, lubię zanurzyć nos w fiolkę od czasu do czasu. Nawet byłam bliska zakupu, lecz jest dla mnie zbyt ekspansywny? Tak, to chyba będzie dobre uzasadnienie.

    1. Latem też mi się wydawał mocno ekspansywny, u mnie zima to jednak jego pora. Teraz VdR odbieram jako bardziej inwazyjny. Tak czy inaczej, lubię oba, ale ani tu ani tu to jednak nie miłość. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *