Lalique Equus kojarzy mi się z przejażdżką konno późnym latem przez las i przez zalane słońcem polany, pośród pożółkłych ździebeł trawy.
To świeży, drzewny i aromatyczny zapach dla mężczyzn. Dość klasyczny, dość elegancki — i przez dość mam na tu myśli nie całkiem, coś bowiem w nim tę elegancję ze sporą dozą uroku przełamuje. Posiłkując się zwrotem ze świata mody, można te perfumy określić mianem smart casual, luźna elegancja.
Rozbrykany kardamon
Equus otwiera przyprawowa eksplozja: mnóstwo jałowca, świdrujący kardamon, ciut gałki muszkatołowej i pośród nich hesperydy. Wytrawna bergamota, bardziej soczysta cytryna. Jakże męska wydaje mi się ta woń, ten aromatyczny początek! Rześki i przestrzenny, zapach niespiesznie przesuwa się ku cieplejszemu i łagodniejszemu sercu. Tam gałki muszkatołowej jest jakby więcej, cytryna jest dojrzalsza, czuć też trochę pudrowego, subtelnie słodkiego fiołka. Pojawiają się wetyweria i skóra, skóra wysłużona jak ulubione siodło, dołącza do nich jasne drewno — tak układa się na mnie baza tego pachnidła.
A kiedy już wydaje mi się, że kardamon i cytrusy wywietrzały na dobre, one pojawiają się wraz z podmuchem wiatru, uderzając mnie w nozdrza przyjemną, orzeźwiającą mieszanką. Nie, nie, ten koń nie ma ochoty na spokojny spacer. On chce biegać!
Emilie Coppermann udało się stworzyć zapach, który jest równocześnie elegancki i czuć w nim miłość do koni. Przemycić do perfum aromat koni, stajni i całego jeździeckiego ekwipunku wcale nie jest łatwo. To wonie intensywne, których raczej nikt poza miłośnikami tych zwierząt nie chciałby czuć na co dzień (choć pewnie i wielu z nich z tych zapachów chętnie by zrezygnowało). Equus to perfumy wysmakowane, a są w nich i końska dzikość, i aromat stajennego siana, i przesiąknięta skórą woń siodlarni. Zupełnie jakby wyjąć z jeździeckiego świata to, co pachnie najlepiej, i zamknąć wraz z paroma dodatkami we flakoniku.
Piękny jeździec na pięknym koniu
Equus pachnie mi jak przejażdżka lasem w ciepły dzień. Pomiędzy gałęziami tańczą promienie słońca, spadają na suchą leśną ściółkę i pod nią, wprost na popękaną glebę. Koń cichutko parska, przyspieszając kroku. Strzyże nieznacznie uszami, kiedy wiatr przeczesuje mu grzywę. Jeśli Equus byłby jeźdźcem, byłby jak z obrazka: wysoki, szczupły i wyprostowany w siodle. Ubrany w koszulę w biało-błękitną kratę z podwiniętymi rękawami, beżowe bryczesy, w lśniące oficerki w kolorze czekolady. Miałby zawadiacki trzydniowy zarost, nie z niedbalstwa, ale przeciwnie — z dbałości o detale, składające się na całość jego wizerunku. Jeśli byłby koniem, byłby prędkim kasztankiem o budowie drobnej i średnim wzroście, z gwiazdką na czole i skarpetkami na przednich nogach. Tak sobie te perfumy wyobrażam.
Nuty głowy: bergamotka, cytryna, cytron
Nuty serca: gałka muszkatołowa, jałowiec, liść fiołka, kardamon, owoc muszkatołowca, brazylijska sekwoja
Nuty bazy: skóra, piżmo, wetyweria, sekwoja, amyris, benzoes
Nos: Emilie (Bevierre) Coppermann
Rok: 2011
Znasz Lalique Equus? Co o nim sądzisz?
Dodaj komentarz