Diptyque Vetyverio eau de toilette to świeża woda toaletowa, w której prym wiodą dwa gatunki wetywerii. Sprawdza się świetnie w letnie dni.

Jest to woda toaletowa z 2010 roku, która całkiem niedawno doczekała się młodszego rodzeństwa w postaci eau de parfum, czyli wody perfumowanej — we flakonie z ciemną etykietą. Obie mają swój urok, ale moje serce skradła ta pierwsza: lżejsza, łagodniejsza, bardziej przestrzenna. Wprost idealna na upalne lato.

Diptyque Vetyverio edt

Diptyque Vetyverio to zapach perfekcyjnie utrzymujący się ponad podziałami płciowymi, skomponowany z dwóch odmian wetywerii (i dodatków, rzecz jasna).

Pomiędzy płciami

Co jeszcze urzekło mnie w Vetyverio edt to to, że jest to zapach pozbawiony płci. No, jak wszystkie zapachy — ale wiesz, cała ta marketingowa paplanina, cała kulturowa otoczka, ułatwianie sobie postrzegania świata poprzez wkładanie rzeczy w odpowiednie szufladki… Tutaj tego nie ma. Olivier Pescheux stworzył dla Diptyque zapach, który z założenia ma być więcej niż męski, więcej niż damski — ma być przestrzenią zarazem ponad i na styku tego podziału.

I świetnie mu to wyszło.

W jednej chwili myślę sobie, że to pachnidło bardziej męskie, by za chwilę sama sobie zaprzeczyć i stwierdzić, że jednak bardziej przystoi kobietom. Kolejnych parę minut później poddaję się i uwalniam od tego nudnego schematu — i zachwycam się tą wolnością.

Diptyque Vetyverio edt

W upalnie dni Vetyverio pokazuje swoje jasne oblicze, w chłodne zaś ciemniejsze, bardziej aromatyczne.

I pomiędzy wetyweriami…

W Vetyverio są nie tylko dwie płcie, ale i dwie odmiany wetywerii: z Haiti i z Jawy. Ta pierwsza to yang, słoneczny pierwiastek. Druga to yin, pierwiastek cienia. Wetyweria haitańska odpowiada w kompozycji za bladozieloną czystość, jawajska z kolei za ciemnozieloną dymność.

To dwie główne gwiazdy tych perfum, ale znajdziesz w nich też cytrusową świeżość, charakterne geranium w otoczce pikantnych przypraw korzennych, no i odrobinę szlachetnej róży. Ale nie rozdrabniajmy się, tak naprawdę warto wspomnieć tylko o grejpfrucie — jego czasem naprawdę da się tu nazwać po imieniu, reszta składników po prostu działa razem, dając kompozycji ostrą, ziołową aurę.

A grejpfrut, jak to zwykle z cytrusami bywa, najwyraźniejszy jest w otwarciu.

Diptyque Vetyverio edt

Każda etykietka Diptyque ma dwie strony. Tak prezentuje się tył Vetyverio eau de toilette.

Dwa oblicza Vetyverio

W ciepłe dni Vetyverio pokazuje swe jasne oblicze. Jest wtedy lekki i orzeźwiający. Zaś kiedy robi się chłodniej, pokazuje swą ciemniejszą stronę. Czuć w nim wtedy lepiej cięższe, mroczniejsze nuty — w tym zwłaszcza geranium.

Dla wielu osób minusem tego pachnidła mogą być jego parametry użytkowe. Jest wyczuwalny (i komplementowany!) przez otoczenie, ale nie ciągnie za sobą pachnącego śladu. Trwa na skórze około 5 godzin, więc w ciągu dnia wskazana jest ponowna aplikacja. Mnie samej to nie przeszkadza, wolę perfumy delikatne i płochliwe od tych mocnych i nieodpuszczających nawet po prysznicu. Niemniej ostrzegam, że przy Vetyverio edt trzeba liczyć się z noszeniem buteleczki w torebce.

 

Nuty zapachowe: wetyweria z Haiti, wetyweria z Jawy, grejpfrut, geranium, róża, goździki (przyprawa), gałka muszkatołowa

Nos: Olivier Pescheux

Rok: 2010

 

Znasz perfumy marki Diptyque? Masz swoje ulubione? Po jakie zapachy najchętniej sięgasz latem?