Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute to już czwarty zapach z kolekcji Goldea, chyba mojej ulubionej linii tej marki.

Pachnidła z tej linii są subtelne, ale trwałe. Bardzo kobiece, miękkie i po prostu przyjemne do noszenia.

Po pierwszej, piżmowo-ylangowej kompozycji o nazwie Goldea spodziewałam się nieco więcej, za to druga — romantyczna, różana Rose Goldea — już mnie oczarowała. Później pojawiła się intrygująca i zmysłowa Goldea The Roman Night. Podchodziłam do niej niepewnie, długo nie mogłam wyrobić sobie zdania na jej temat, aż w końcu poddałam się jej urokowi i chyba nie ja jedna, bo zbiera sporo komplementów. Niedawno na półkach perfumerii pojawiła się jej nowa wersja, Goldea The Roman Night Absolute. Kolejny piękny flakon, a sam zapach?

Najkrócej mówiąc, bardzo glamour.

Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute

Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute to czwarty rozdział opowieści o Złotej Bogini (Goldea).

Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute

Historia znowu dzieje się po zmroku, w Wiecznym Mieście zalanym światłem latarni i lamp z gwarnych tawern. Noc jest ciepła i przytulna.

Ciepła noc nad Wiecznym Miastem

W wielu punktach The Roman Night Absolute przypomina The Roman Night, szczególnie w miękkiej bazie. Zacznijmy jednak od początku, zatem od otwarcia. Tutaj pojawia się znajomy akord piżmowo-szyprowy, ale w wydaniu nieco słodszym i bardziej aksamitnym niż u poprzednika. Płynnie przechodzi w serce, a łącznikiem jest nuta śliwki — trochę podobnej do tej z Marc Jacobs Decadence, ale w znacznie mniejszym stężeniu. To owoc mięsisty i dojrzały, obleczony grubą skórką ciemnej barwy, a przy tym zaskakująco suchy. Wiesz, to taka śliwka, która przy rozrywaniu w palcami rozdziela się na dwie równe połówki zamiast rozdzierać nierówno, plamiąc palce sokiem. Nie myśl jednak, że to zapach śliwkowy — nieprawda, śliwka jest tutaj tylko dodatkiem do białych kwiatów za półprzejrzystym woalem piżma.

Pora na serce, czyli ten etap kompozycji, który przypadł mi do gustu najmniej. To właśnie tutaj czai się kwiecie, a dokładniej: kwiecie pomarańczy. Przyjemne i niemęczące, ale też dość pospolite. Magia zaczyna się później, po 2-3 godzinach na skórze, kiedy The Roman Night Absolute osiądzie na niej na dobre i ogrzeje jej ciepłem.

Czymkolwiek jest czarne piżmo, ta nazwa dobrze oddaje charakter tego, co czuć w bazie. Wyobraź sobie, że masz na sobie sukienkę z czarnego jedwabiu na złotych ramiączkach. Zapada wieczór, narzucasz na ramiona cienką kurtkę z zamszu w kolorze nocnego nieba i wychodzisz na miasto. Docierasz do Waszej ulubionej restauracji, rozsiadasz się wygodnie w pluszowym fotelu i pogrążasz w rozmowie z ukochanym, sącząc wytrawne czerwone wino. Taki tutaj panuje nastrój: pluszowy i trochę ciemny, ale przetykany złocistym światłem. Komfortowy, ale i sensualny.  Tak może pachnieć specyficzna pewność siebie, którą zyskuje kochana kobieta przy swojej drugiej połowie. I jest to bardzo miłe uczucie, i miły zapach.

Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute

To kompozycja siostrzana do Goldea The Roman Night, ale mniej zaskakująca. Może się podobać, ale nie intryguje.

Dwie siostry

Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute to kolejny udany zapach z kolekcji Goldea, ale nie zostanie moim ulubionym.  Ulubionym pozostanie ten ciut starszy, czyli The Roman Night.

Wiesz, mam z nimi tak, jak z siostrami Hadid — przyszło mi to porównanie na myśl, bo twarzą tych perfum jest jedna z nich, Bella. Otóż siostry Hadid to dwójka dziewcząt, które święcą teraz tryumfy w świecie mody. Starsza z nich, Gigi, ma urodę nieszablonową, ale zapadającą w pamięć. Za to młodsza Bella była śliczna, ale zwyczajna. Zaczęła więc swoje urodzie pomagać i za każdym razem, kiedy patrzę na jej karykaturalnie wklęsły nos, z przykrością stwierdzam, że całkiem niepotrzebnie.

The Roman Night jest jak Gigi. Trochę dziwne, ale rozkoszne w tej swojej dziwności. The Roman Night Absolute jest jak Bella, a raczej Bella kiedyś — ładne, ale zwykłe. Na szczęście oszczędzono nam zbędnych kombinacji i możemy cieszyć się tą jego klasyczną urodą, nawet jeśli nas nie zachwyci.

Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute

The Roman Night Absolute to kobiecy, miękki zapach, w którym czuć aksamitną nutę śliwki, co nieco kwiatów pomarańczy i znajomy już akord piżmowo-szyprowy.

Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute

Co zdarza się dość rzadko w mainstreamowych perfumach, za to jest typowe dla serii Goldea: najpiękniejsza jest tutaj baza. I to baza przy aplikacji globalnej, nie na papierowym blotterku czy skromnie skropionym nadgarstku.

Złota poświata

Ta Goldea może się podobać, dobrze się ją nosi i już. Jest raczej dyskretna, ale doskonale trzyma się skóry. Aplikuję ją rano, a czuję jeszcze po powrocie do domu z pracy. Zaznaczam jednak, że generalnie nie mam problemu z trwałością perfum, więc na innych The Roman Night Absolute może mieć nieco słabsze parametry. Jeśli szukasz jeszcze jesiennych perfum, które otulą Cię na co dzień złotą poświatą, nie przeszkadzając nikomu wokół — polecam testy tych perfum. I poprzednich, The Roman Night, jeśli jeszcze ich nie znasz.

 

Nuty głowy: akord piżmowo-szyprowy
Nuty serca: śliwka, kwiat pomarańczy
Nuty bazy: czarne piżmo, paczula, mech

Nos: Alberto Morillas

Rok: 2018

 

Znasz już Bvlgari Goldea The Roman Night Absolute? Jak Ci się podobają zapachy z kolekcji Goldea, masz swój ulubiony?