Najgorsze nazwy perfum

w kategorii

Nazwy perfum potrafią nie tylko zachęcić, ale i zniechęcić. O najlepszych nazwach perfum już pisałam, dzisiaj pora na te najgorsze — łatwe do pomylenia, bezsensowne, pretensjonalne albo zwyczajnie obciachowe.

Uwielbiam się czepiać i wyzłośliwiać, więc ten wpis mógłby ciągnąć się bez końca i zawierać wiele brzydkich wyrazów. Postanowiłam jednak trzymać się formy przyjętej we wpisie o ulubieńcach i zamknąć najgorsze nazwy perfum w ramy Top 10. Wybór nie był łatwy, przydzielanie lokat było jeszcze trudniejsze — ale w końcu się udało, oto moja całkiem subiektywna lista najsłabszych pomysłów na „imię” dla zapachu.

Najgorsze nazwy perfum
Zanim przetrawiłam pomysł Diora na te perfumy i sam zapach, sądziłam, że nazwa Poison Girl jest koszmarna. Teraz podoba mi się bardziej od wszystkich Miss i Mademoiselle.

10. BIEHL PARFUMKUNSTWERKE gs01 (i inne…)

Nie lubię nazw perfum, które trudno zapamiętać i łatwo pomylić. Marka Chanel w porę się opamiętała i poprzestała na zaledwie kilku numerowanych kompozycjach, za to w Biehl Parfumkunstwerke do numerków postanowiono dołączyć jeszcze literki i to takie, które nie tworzą razem żadnych sensownych słów. W tym szaleństwie na pewno jest metoda, ale czy mam ochotę się w nią wgryzać? Nie.

 

9. YVES SAINT LAURENT Black Opium Floral Shock

Flankery flankerów w kwestii nazw często wkraczają na wyżyny absurdu. Czemu Black Opium Floral Shock, a nie po prostu Black Opium Floral? I co to w ogóle jest kwiatowy szok? O ile jeszcze kwiatowa bomba, czyli Flowerbomb od Viktor & Rolf, w jakiś sposób do mnie przemawia, bo eksplozja aromatów i tak dalej — tu nie znajduję żadnego wytłumaczenia dla tej mało wyrafinowanej zbitki słownej.

 

8. DIOR Sauvage Very Cool Spray

How uncool is that? Być może ta nazwa trafia do grupy docelowej perfum Dior Sauvage, czyli — jak mi się wydaje — mężczyzn, którzy chcą pachnieć, ale sami nie wiedzą jak, więc sięgają po pierwszy lepszy zapach, który nie śmierdzi. Być może dla nich Very Cool Spray faktycznie jest very cool, czyli bardzo fajny. Być może potrafią powiedzieć tę nazwę bez poczucia obciachu i ironicznego uśmiechu. Ja nie potrafię.

 

7. MICHAEL KORS Sexy Ruby

Czyli co? Zapach dla WAGs i im podobnych stereotypowych poławiaczek pereł lub innych dóbr doczesnych, dla których najbardziej sexy jest to, co się świeci? Czy przyroda nieożywiona w ogóle może być sexy? Czy dopiero staje się taka w kontakcie z odpowiednią osobą i właściwym kontekstem?

 

6. ESTEE LAUDER Youth Dew

Youth Dew, czyli… Rosa młodości. Nawet nie chcę tego drążyć.

Najgorsze nazwy perfum
Fueguia Ballena de la Pampa to piękne perfumy, ale nie mogę polubić ich nazwy. Wieloryb na pampie kojarzy mi się z wyrzuconym z wody zwierzęciem, które umiera w męczarniach.

5. LANVIN Marry Me

Wyobraź sobie, że jakiś nieatrakcyjny chłopak pyta Cię, czym pachniesz, a Ty na to: Marry Me, czyli Poślub mnie. Dasz radę to z siebie wykrztusić? Gorzej. Wyobraź sobie, że pyta Cię o to chłopak, który Ci się podoba. Powiesz to i wyjdziesz na desperatkę. Wiem, przesadzam i drwię, jak zwykle, ale pretensjonalność tej nazwy mnie przerasta.

 

4. JUSTIN BIEBER Next Girlfriend

Jak wyżej, tylko sytuacja damsko-męska jest odwrotna. Poza tym, na pewno nie chciałabym pachnieć jak następna dziewczyna Justina Biebera.

 

3. ETAT LIBRE D’ORANGE Secretions Magnifique

Dowód na to, że nazwy perfum w języku francuskim potrafią brzmieć dobrze, nawet jeśli są kiepskie. Secretions Magnifique, czyli Wspaniałe wydzieliny, w tłumaczeniu bardziej odpycha niż zachęca. Pół biedy, gdyby intrygowało, ale chyba i tego nie robi — w końcu wszyscy znamy wonie ludzkich płynów ustrojowych. I wolimy ich unikać. Pozostanę przy wmawianiu sobie, że w tej nazwie chodzi o sekrety.

 

2. VICTORIA’S SECRET Dream Angels Heavenly Temptation

OK, przyznaję: estetyka Victoria’s Secret w ogóle do mnie nie trafia. Nie podoba mi się ich bielizna, nie podobają mi się Aniołki, nie podoba mi się ten cały przesłodzony świat pełen sztucznego uśmiechu i paru innych sztucznych rzeczy. Perfumy marki są jego częścią i świetnie do niego pasują. Niebiańska pokusa aniołów ze snu? Nie, dziękuję. Ja się nie skuszę.

 

1. MICHAEL GERMAIN Sexual Sugar Daddy

Sugar Daddy to po naszemu… sponsor. Żeby nie pozostawić wątpliwości, o jakiego sponsora chodzi w nazwie tych perfum, Michael Germain uczynił z nich flanker zapachu Sexual. Mogę jedynie mieć nadzieję, że nie został stworzony z myślą o mężczyznach aspirujących do tego mało zaszczytnego miana. Albo przeciwnie, właśnie dla nich — jako sygnał ostrzegawczy wysyłany w stronę kobiet, które szukają innego rodzaju partnera i magnes na pozostałe panie. Ugh.

 

A jakich nazw perfum Ty nie lubisz najbardziej?

 


Komentarze

38 odpowiedzi na „Najgorsze nazwy perfum”

  1. Lady Million, One Million – w połączeniu z tą złotą oprawą…. wypadają naprawdę tanio i kiczowato :)
    Co do Twoich propozycji, to zgadzam się z każdą, oprócz Youth Dew :) Nazwę Youth Dew akurat lubię… bo jest taka dźwięczna ;)

    1. One Million jeszcze nie jest dla mnie taki zły z nazwy, choć flakon rzeczywiście tworzy z nią pretensjonalną całość. Ale na przykład „One in a Million” brzmiałoby już całkiem fajnie. :)

      1. Zgadzam się, Twoja propozycja o wiele lepsza :)

  2. Awatar Dzień później
    Dzień później

    Ja się już zdążyłam wypowiedzieć nt. najgorszych nazw przy poprzednim poście ;) Generalnie to wszystkie te, których nie sposób spamiętać i/lub wymówić. W tym flankery flankerów.

    1. Na nazwy flankerów flankerów czeka specjalne miejsce w perfumowym piekle. ;)

      1. Awatar Dzień później
        Dzień później

        O, chociażby takie perfumy, które skądinąd bardzo lubię, a nazwy nie potrafię zapamiętać:

        Illusions Noires Si Lolita Eau de Minuit Lolita Lempicka

        1. O matko. Rzeczywiście koszmarek, zwłaszcza dla osoby, która nie rozumie francuskiego – jak ja… :)

  3. Dzięki, Aniu! Wiesz, czasem mam wrażenie, że wymyśla je maszyna losująca… :)

  4. Awatar Joanna Ś.
    Joanna Ś.

    Uh, te nazwy, które ciężko wymówić XD łamańce językowe są świetne, ale niekoniecznie w przypadku perfum :D
    I faktycznie, po francusku nawet paskudne nazwy brzmią ładnie :D

    1. Mhm, Biehl Parfumcooo? :)

  5. Chyba w tym kontekście nie myślałam jeszcze ;D

  6. Aaaaaa, Sexual Sugar Daddy wymiata! Jaki mężczyzna by nie chciał nim pachnieć? No jaki?! :D

    1. Hahaha. :) Swoją drogą, ciekawe, jak wyniki sprzedaży.

      1. No ciekawe. I jak sam zapach. Znasz? :D

        1. Niestety nie! W ogóle nie znam zapachów tej marki. Ale trzeba nazwie przyznać, że intryguje, co nie? ;) Więc działa.

  7. Wczoraj poznałam jedną z najgorszych nazw perfum – wyszła spod szyldu Toma Forda.
    A jeśli chodzi o Twoje zestawienie, całkowicie zgadzam się z wyborem niechlubnej jedynki.

    1. Mnie się akurat Fucking Fabulous bardzo podoba, bo odbieram to jako taki trochę bezczelny żart. :) TF lubi wsadzać kij w mrowisko i jakoś mi to do niego pasuje, być może u innej marki raziłoby mnie. Poza tym ma troszkę inny wydźwięk w swojej popkulturze niż przeniesiona wprost do naszej. Choć rozumiem powody, dla których ta nazwa może być dla kogoś nie do przyjęcia.

      1. Mnie też się bardzo podoba!

  8. Dla mnie tez odpadaja wszelkie „Sexy” „hot” „top” i angielskie nazwy, ktore sugeruja, ze cos bedzie „na topie”. Ja chce aury tajemnicy i sensualnosci! I nigdy nie kupilabym perfum VS – absolutnie sie z Toba zgadzam! Juz filozofia dotyczaca bielizny mnie odrzuca, bo to marketing, a nie dobrej jakosci produkty.

    1. Tak, tak. Sensualność, uwodzenie, kuszenie… :) Przecież po to są perfumy. Samo sexy to jak prezent obdarty z papierka, wieje nudą.

      Francuska bielizna jest o wiele piękniejsza, prawda? :) VS wydaje mi się strasznie kiczowata. Te krzykliwe kolory, sztuczne koronki, w ogóle – wszystko sztuczne.

      1. Mi tez sie wydaje kiczowata, wlasnia taka „tania i drapiaca”. Podobno otworzyli sklep w Warszawie, wiec wreszcie bede mogla sie przejsc i zobaczyc te „cuda” na wlasne oczy. Dam Ci znac :)

        1. Ach, tak! Widziałam nawet fotki wnętrza, ale jakoś nie wydało mi się zachęcające. Ciekawa jestem Twoich wrażeń.

  9. No po prostu nie jesteś grupą docelową ;) A tak na serio mnie też odrzuca „sexy” i wszelkie wersje tego typu. Bardzo tandetnie się kojarzy

    1. No, chyba nie jestem, bo ja wcale nie chcę być sexy. :) Wolę być kusząca, zmysłowa i tak dalej. Ale nie sexy, brr.

  10. W zasadzie to nigdy o tym nie myślałam… ale fakt, czasem nazwy perfum potrafią być … dziwne;) Chyba musiałabym mocno pomyśleć, która nazwa mi się nie podoba, naprawdę w tym momencie nie umiem wskazać nawet jednej. Ale jeśli złapie mnie jakieś olśnienie to dopiszę;)

    1. Hmm… To chyba dobrze! Przynajmniej się jeszcze nigdy nie zniechęciłaś nazwą, bo pewnie byś to zapamiętała. :)

      1. Nazwy mnie nie ruszają jakoś specjalnie. Jeśli już to bardziej skupiam się na tych brzmiących poetycko, pięknie i zmysłowo;) te przyciągają moją uwagę:).

  11. Haahahah świetny post, ja stawiam na USTIN BIEBER Next Girlfriend :)

    1. Nooo, jest moc. Ale może po prostu nie jesteśmy targetem, haha. :)

  12. Przeczytałam z uśmiechem na twarzy, ciekawa jestem, kto nazwy tych perfum tworzy :) O Bibera nie pytam, to wiadome, co nie zmienia faktu, iż takich perfum w życiu bym nie kupiła, nawet gdyby mnie zauroczyły, ale tłumy fanek… wiedzą co robią :D Wieloryb czy wydzielina rzeczywiście źle się kojarzą, ale wymawianie Biehl Parfumkunstwerke nie przyjdzie nikomu z łatwością, toteż trzeba by było napisać długopisem na ręce ( i to po swojemu ) nazwę aby przeczytać w razie pytań ciekawskich ” Czym pachniesz ? „. :D

    1. Mhm, fanki Justina pewnie psikają się tym z nadzieją… :) A wiesz, ja zawsze mam stracha, że ktoś mnie zapyta czym pachnę, jak noszę jakieś perfumy francuskiej marki z długą nazwą, bo pewnie kaleczę ten język strasznie (nigdy się go nie uczyłam).

  13. Śmiałam się przez cały wpis :))) Moje ulubione to Sexy Ruby i Youth Dew ;) A nie mogę sobie przypomnieć za nic w świecie jak się nazywały perfumy, których kiedyś nie kupiłam właśnie ze względu na nazwę. Także marketerzy perfumowi „pilnujcie się trochę” ;)))

    1. Może wychodzą z założenia, że ważne, żeby mówili… nieważne jak. :) Haha, daj znać, jeśli sobie przypomnisz!

      1. No to w końcu pierwsza zasada PR ;))) Myślę i nawet dziś na spacerze próbowałam sobie przypomnieć. Pewnie wróci w pamięci w najmniej oczekiwanym momencie ;))

  14. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba masz rację. Z tymi nazwami jest coś nie tak! :)

    1. Hmm… i to z każdą co innego. :)

      1. To też racja! :) Widać twórców nie ogranicza nic, nawet wyobraźnia. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *