Zapach zainspirowany ambrozją, Cartier L’Envol, to intrygujące połączenie nut drzewnych i piżmowych z ciemnym, niesłodkim miodem. Łączy w sobie wytrawny mrok z lekkością chłodnego, jasnego piżma.
Cartier L’Envol powstał z inspiracji ambrozją: mitycznym napojem, zapewniającym greckim bóstwom nieśmiertelność. To perfumy, które mają uskrzydlać i inspirować do lotu. No, nie do takiego dosłownego lotu — do wzniesienia się duchem. Do stawiania sobie śmiałych celów, snucia odważnych marzeń i dążenia do sukcesu. Przyświeca im myśl Khalila Gibrana:
„Nikt nie objawi tobie
nic ponad to, co już
leży w pół uśpione
u wrót twego
poznania.”
— Khalil Gibran
Przemawia to do mnie bardziej niż standardowa opowiastka o tzw. lepie na baby. Wciąż to jednak tylko słowa, a jak z zapachem? Ten też wyróżnia się, zaskakuje. Jest inny od święcących triumfy mocnych, słodkich zapachów męskich. Jest też odmienny od rześkich, sportowych pachnideł. Jest… klasyczny, a wbrew pozorom takich perfum nie ma teraz zbyt wielu na półkach perfumerii. Drzewny, troszkę drapiący, ale zrównoważony pudrową, mydlaną miękkością. Czym zaskakuje? A jakiego zapachu spodziewasz się, widząc złoty płyn we flakonie i miód na czele listy nut? Słodkiego, ciepłego, otulającego? Otóż nic z tych rzeczy. Myśl raczej o ciemnym miodzie pitnym, o jego alkoholowym podbiciu. I myśl o tych greckich bogach, siedzących na szczycie Olimpu. O chmurach, które ich otaczają. O chłodnym, świeżym powietrzu.
Pod kloszem
Cartier L’Envol zwraca uwagę już od pierwszego spojrzenia, przyciąga wzrok niezwykłą buteleczką. Tworzą go dwie warstwy cienkiego szkła, zwieńczone u góry metalowym zamknięciem. Srebrny korek wystarczy nacisnąć i przekręcić, by ukazał się atomizer. Zewnętrzna warstwa szkła jest prosta i otwarta u dołu, przypomina klosz. Wewnętrzna przypomina kapsułę, to w niej znajduje się złocisty płyn. Wkład, czyli kapsułę, można wykręcić i wymienić na nowy. Całość wygląda imponująco, choć nie ukrywam — może sprawić trochę kłopotu w podróży. Szkło wydaje się kruche i nie odważyłabym się zabrać flakonu na wakacje samolotem. Pozostawiając lotność L’Envol na poziomie metaforycznym, podróżnikom planującym zakup tych perfum polecam tradycyjną buteleczkę. Tę bez wymiennego wkładu, z jednej solidnej warstwy szkła.
(Nie)słodki jak miód
Kto się boi miodu — gęstej, lepkiej, słodkiej substancji — nie ma się czego bać. W L’Envol miód jest inny, może nieco słodki jedynie w otwarciu, natomiast później zmierza w zdecydowanie ciemniejszą stronę. Jeśli miałabym go porównać do jakiegoś miodu, który znam, postawiłabym na gryczany: brunatne kryształki, które drapią w język i drażnią podniebienie, intrygująca gorycz. Choć nie jestem specjalistką w dziedzinie miodów pitnych, na tyle na ile miałam okazję poznać smak tego trunku, na tyle jestem w stanie stwierdzić, że L’Envol rzeczywiście budzi z nim skojarzenia. Zarówno w kwestii smakowo-zapachowej, w kwestii barwy, jak i w kwestii gęstości.
Na początku czuję właśnie miód, jeszcze jasny i płynny, złoty. Po chwili dołącza do niego pudrowy irys, który jednak nie gości w kompozycji długo. Niebawem do miodu dołącza paczula, która miód przyciemnia i nadaje mu szorstkości — aż staje się aromatyczny, wyrazisty, momentami ostry. Jako ostatnie pojawiają się gwajakowiec i piżmo. L’Envol zmienia się w zapach drzewno-piżmowy, w którym drewno i piżmo uzupełniają się niczym yin i yang. Drewno, gwajakowiec zabarwiony miodem i paczulą, to yin — zacieniony, wycofany w głąb siebie, niemal nieprzyjazny. Piżmo to yang — świetlista siła, jasna i wietrzna. Nie ciepła jednak, a chłodna. Te dwa elementy kontrastują ze sobą i współgrają zarazem. Jeden nie istniałby bez drugiego w niezmienionej formie, ponieważ się przenikają. Wspólnie tworzą całokształt, który jest czymś więcej niż sumą składników.
Pierwiastek damski i pierwiastek męski
Cartier L’Envol został oznaczony jako zapach męski i może rzeczywiście bardziej pasuje mężczyznom, ale i na kobiecej skórze pachnie ładnie. Testowałam go na sobie i na mężu, by mieć porównanie. U mnie był ostrzejszy i ciemniejszy, o wiele wyraźniejsza była paczula. Z kolei na męskiej skórze wydał mi się subtelniejszy, gładszy. Skojarzył mi się z Dior Homme, mógłby być jego podkręconą wersją: bardziej intensywną, bardziej szorstką, ale i mniej słodką. L’Envol to zapach o średniej projekcji, mniej więcej na odległość ramienia, i dobrej trwałości (7-8 godzin). Zyskuje przy aplikacji globalnej, wtedy zawarte w nim piżma unoszą się o wiele ładniej niż przy testach nadgarstkowych.
Choć zachęcam i panów, i panie do zapoznania się z tymi perfumami, przestrzegam przed zakupem w ciemno. Cartier L’Envol to nie crowd pleaser, który spodoba się wszystkim po pierwszym powąchaniu. Trzeba mieć czas, by się z nim oswoić i wyrobić sobie zdanie na jego temat.
Nuty zapachowe: miód, gwajakowiec, paczula, irys, piżmo
Nos: Mathilde Laurent
Rok: 2016
Jak podoba Ci się flakon Cartier L’Envol? Zaciekawił Cię zapach?
Dodaj komentarz