Klacz Meliora była matką słynnego konia wyścigowego pełnej krwi angielskiej, ścigającego się w XVIII wieku — Heroda. Marka Parfums de Marly postanowiła uhonorować ją lekkim, owocowo-kwiatowym zapachem.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tych perfumach spisana jest opowieść nie o dojrzałej, dumnej matce czempiona, ale o młodziutkiej klaczy, beztrosko biegającej po łąkach. Klacz z zapachu Parfums de Marly Meliora dopiero poznaje świat, pełna ciekawości przemieszanej z lękiem przed nieznanym. Z entuzjazmem bada zielone zakamarki pastwiska, ale nie oddala się jeszcze na tyle od swojej własnej mamy, by stracić ją z pola widzenia. Do człowieka podchodzi nieufnie, zatrzymując się co krok, ale przygląda się tej śmiesznej, stojącej na dwóch nogach istocie, z zainteresowaniem.
Meliora to perfumy młodzieńcze (w żadnym wypadku infantylne), niezobowiązujące, o niewymuszonym uroku. Zgoda, może nieszczególnie oryginalne — choć nie przypominają mi żadnego konkretnego pachnidła, pachną znajomo. Znajomo, ale przyjemnie i naturalnie.
![Parfums de Marly Meliora recenzja](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2016/07/horses-1.jpg)
![Parfums de Marly Meliora recenzja](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2016/07/horses-2.jpg)
Borówki i porzeczki w cieniu ciemnych listków
Z pierwszymi minutami na skórze Meliora czaruje pyszną mieszanką czerwonych borówek i czarnych porzeczek o wnętrzu tak bogatym i dojrzałym, że niemal pęka okrywająca je skórka. To zapach lata, skąpanych w słońcu owoców zrywanych naprędce głodnymi dłońmi i zjadanymi w pośpiechu, prosto z krzaczka. Tak pachną palce poplamione owocowym sokiem. Jeszcze w tle i jeszcze delikatnie, ale czuć już też ciemną, chłodną woń porzeczkowych listków. U mnie z upływem czasu staje się ona coraz wyraźniejsza. Na lipcowy błękit nieba wpływa kilka srebrzystych chmur. Po borówkach pozostaje wspomnienie, pierwsze skrzypce grają teraz porzeczki: owoce, liście, całe porzeczkowe gałązki. A tuż obok, w tym samym ogródku, pod starym betonowym płotem, rośnie jeszcze krzew różany…
Bo, oprócz porzeczek, czuć w sercu Meliory różę. Właśnie taką, ogrodową. O cienkich jak muślin bordowych płatkach, skromnym niesłodkim aromacie. Drobny przelotny deszcz, który nadciągnął wraz ze srebrem chmur, zostawił wilgoć na listkach — tu możemy doszukać się śladów deklarowanej w spisie nut konwalii, bo jako kwiat trudno odnaleźć ją w kompozycji. Ylang-ylang za to pojawia się kiedy wybrzmiewa finał środkowej fazy zapachu, wraz z wanilią splatają się w miękki kremowy akord.
![Parfums de Marly Meliora recenzja](https://pachnacehistorie.pl/wp-content/uploads/2016/07/little-horse-4.jpg)
Pamiętam, że kiedy testowałam te perfumy po raz pierwszy (mniej więcej rok temu), nieszczególnie mnie urzekły. Wydały mi się nietrwałe, trochę zbyt kwaśne, momentami syntetyczne. Dałam im jednak kolejną szansę i kolejną, zbierając w międzyczasie komplementy. Za każdym razem przekonywałam się do nich bardziej, zaczynając w nich dostrzegać to, co podobało się innym. Nie wiem, cóż to za magia, ale musiałam zrewidować moją początkową opinię: teraz Meliora pachnie na mnie autentycznymi, apetycznymi owocami i trzyma się skóry dość długo (6-8 godzin). Chwilo, trwaj.
Nuty głowy: czerwone owoce, czarna porzeczka
Nuty serca: róża, ylang-ylang, konwalia
Nuty bazy: piżmo, wanilia, nuty drzewne
Rok: 2013
Meliora brzmi uroczo, prawda?
Dodaj komentarz