Podobno nie obchodzi się urodzin osób zmarłych, a tylko rocznicę ich śmierci. Ja jednak jestem zdania, że nawet po śmierci to fakt urodzin jest ważniejszy, więc pozwolę sobie uczcić rocznicę urodzin Ernesta Hemingwaya wpisem poświęconym perfumom zainspirowanym jego postacią. Z tym większą przyjemnością, że to zapach godny uwagi.
Odpuszczę sobie szczegółowe przedstawianie barwnej postaci Hemingwaya, bo mniej lub bardziej zna go każdy, a kto nie zna niech się nie przyznaje i szybko nadrobi zaległości. Zapisał się w historii nietuzinkowym, reporterskim stylem pisania oraz niezwykle barwną biografią. Dla wielu był i jest uosobieniem męskości. A jak pachnie uosobienie męskości? Tytoniem, skórą, whiskey? Może i tak, ale nic z tego nie znajdziemy w Histoires des Parfums 1899 Hemingway. Twórcy postanowili bowiem ugryźć postać pisarza z całkiem innej strony: tej miększej.
Mamy zatem w perfumach nazwanych jego imieniem świeżość i surowość zimowego lasu, przemieszaną z ciepłem i łagodnością wanilii. Nasz Ernest nie siedzi w fotelu z fajką w jednej ręce i szklaneczką alkoholu w drugiej, on szusuje na nartach ze stromych zboczy gór i przez chwilę wcale nie jest zgorzkniały, a daje się porwać endorfinom i adrenalinie. Jest rok 1926 w Schruns, w austriackim Voralbergu. Hemingway przyjechał tutaj ze swoją pierwszą żoną, Hadley, i synem. Nanosi poprawki na powieść, którą rozpoczął pisać w swoje urodziny poprzedniego roku, a zakończył zaledwie osiem tygodni później. To Słońce też wschodzi, opowieść zainspirowana wyprawą do Hiszpanii i walkami byków, które pisarz oglądał w Pampelunie. Roman à clef, powieść z kluczem, przedstawiająca prawdziwe postaci w literackich wcieleniach. Obraz straconego pokolenia I wojny światowej.
Świeża mięta, słodka wanilia
Histoires de Parfums 1899 Hemingway to wyjątkowe perfumy, dla których ciężko znaleźć porównanie. Niektórym przypominają Viktor & Rolf Spicebomb, ale mi nieszczególnie. Chyba w ogóle nie przypominają mi żadnych innych perfum w takim stopniu, by warto było o tym tutaj wspomnieć. Przywodzą mi za to na myśl parę rzeczy z całkiem innej kategorii produktów.
Moim pierwszym skojarzeniem były bowiem… tabletki na ból gardła Orofar. Nie mam na celu reklamy tego specyfiku, ale to mój ulubiony preparat na gardło, właśnie ze względu na swój ciekawy smak i zapach, które zapamiętałam od pierwszego użycia. Szukałam jednak dalej, wszak to mało poetyckie porównanie, i wymyśliłam: tak właśnie pachniałyby waniliowe lody z listkami świeżej mięty (uwaga: mięty wśród nut 1899 Hemingway nie ma). Nigdy takich nie jadłam, ani nawet nie widziałam. Zgaduję, że dość bliskie muszą im być lody z mastyksem, których próbowałam podczas wakacji w Grecji — niby słodkie, niby kremowe, ale równocześnie żywiczne, leśne (sosnowe) i orzeźwiające.
Zabawa w ciepło-zimno
To perfumy, przy opisie których nie mam ochoty bawić się w analizę nut. W tym wypadku wydaje mi się to nie mieć szczególnego sensu. To mieszanka, która bawi się z nami w ciepło-zimno. To wrażenie, spójna i nierozerwalna całość, bardziej niż kompozycja elementów. Tak, jest tutaj jałowiec, jest pieprz i cynamon, jest wanilia i wetyweria — ale splecione są razem, a nie podane obok siebie. To także zapach dość linearny. Na początku raczej chłodny, potem nieco cieplejszy i słodszy, ale to wciąż historia bez gwałtownych zwrotów akcji.
Choć 1899 Hemingway jest skierowany do mężczyzn, moim zdaniem równie dobrze układa się na kobiecej skórze. W gorące dni, a tych ostatnio nam nie brakowało, doskonale orzeźwia. Zimą z kolei pokazuje swoją cieplejszą twarz, w której więcej przypraw, wanilii i ambry. Plusem tych perfum są także ich parametry użytkowe: nie są inwazyjne, ale wyczuwalne, jak również długo utrzymują się na skórze.
Nuty głowy: włoska bergamotka, jałowiec, czarny pieprz
Nuty serca: kwiat pomarańczy, irys florencki, cynamon
Nuty bazy: wanilia, wetyweria, ambra
Twórca: Gerald Ghislain
Rok: 2013
Jak Ci się podoba dobór takich nietypowych nut do postaci Hemingwaya?
Dodaj komentarz