Jak to jest być narkotycznie piękną? Piękną jak nikt inny, piękną w sposób niepokojący? Tak, że serce łamią się na pół od samego patrzenia? Perfumy Yves Saint Laurent Belle d’Opium pachną tak, jakby wiedziały to doskonale.
Odkąd pamiętam, uosobieniem narkotycznego piękna były dla mnie bohaterki płócien Johna Williama Waterhouse’a i Dantego Gabriela Rossettiego. Zbyt dosłownie cielesne i ziemskie jak na nimfy, zbyt nieuchwytne i odległe jak na zwykłe kobiety. Kilka lat temu odnalazłam ich odzwierciedlenie w perfumach, w zapachu Yves Saint Laurent Belle d’Opium. To była miłość od pierwszego powąchania. Belle d’Opium intryguje, oszałamia i uzależnia.
Prerafaelicka piękność
Uwielbiam malarstwo Prerafaelitów, a Yves Saint Laurent Belle d’Opium kojarzy mi się z nim jak żadne inne perfumy. Posągowe piękności o nieco chmurnych, zamyślonych obliczach. O ustach rozchylonych lekko w rozmarzeniu, a może w półśnie? Kaskady rudozłotych loków, spływające po krągłych, nagich ramionach i sukniach w różnych barwach cienia. Kolory — oda do jesieni. Głębokie butelkowe zielenie i śliwkowe fiolety, rudości i złoto, ceglaste czerwienie i ciepłe, ciemne brązy. I mleczna, chłodna biel skóry w kontraście do całej tej październikowej palety, okryta czasem pąsowym rumieńcem. Lady Lilith Rosettiego albo to dziewczę z Bocca Baciata, czyż nie byłyby one najlepszą twarzą tego zapachu?
Bocca Baciata, swoją drogą, znaczy „ucałowane usta”. Na odwrocie obrazu malarz zapisał włoskie przysłowie: Bocca baciata non perde ventura, anzi rinnova come fa la luna. „Ucałowane usta nie tracą swego smaku, w istocie odnawia się on jak księżyc.” Czy te słowa nie oddają tajemniczej, grzesznej nieco zmysłowości Belle d’Opium? Każdy pocałunek może być pierwszym, bo każdy jest inny.
[one_third_col_first]
[/one_third_col_first] [one_third_col]
[/one_third_col][one_third_col_last]
[/one_third_col_last]
Piękna i Bestia — w jednym
W Belle d’Opium drzemie coś więcej niż tylko uroda. Za tymi przymkniętymi powiekami, wygiętymi w drwiący łuk brwiami i kącikami ust, opadającymi z sennego zmęczenia albo z nudy, kryje się wnętrze, które napełnia porcelanowe lico tym pociągającym, nurtującym niepokojem. Dlatego tak mi się podoba.
Zapach ten inaczej wybrzmiewa na mnie zimą, a inaczej latem. W ciepłe dni jest przede wszystkim kadzidlany, pieprzny i chłodny. Czuję w nim wtedy trochę lilii i jaśminu, a niewiele owocowych nut. Kiedy robi się chłodno, kadzidło cichnie, jaśmin znika, a pojawia owocowy plusz — podsuszone owoce o jeszcze miękkim, gęstym miąższu. Przede wszystkim suszone morele, które po nadgryzieniu ukazują mięsiste wnętrze, i parę słodkich śliwek. Osnuwają je smugi kadzidła, podkreślają ziarenka pieprzu i ochładzają białe płatki lilii, wyraźne na ciemnym tle jak alabastrowa cera dziewcząt z obrazów Rossettiego. Zimą lepiej czuję też sandałowiec, który kładzie się niczym aksamitny obrus pod paterą pyszności. To bogactwo jest ujmujące, ale ma swoją cenę. Im chłodniej, tym krócej Belle trzyma się mojej skóry. Unosi się piękniej, gdy temperatura rośnie.
Sama nie wiem, czy Belle d’Opium to perfumy bliskie klasycznemu Opium, czy jednak nie. Z jednej strony, mamy tu zupełnie inne składniki, zupełnie nową zapachową warstwę owoców i kwiatów. Z drugiej strony, narkotyczny charakter pierwowzoru pozostał. Opium lubię i od czasu do czasu z przyjemnością aplikuję w ostrożnych ilościach, ale nie czaruje mnie ono tak jak Belle. Przenosi do odległych krain, ale nie uwodzi.
Tak, właśnie napisałam w sposób pokrętny, że ten flanker podoba mi się bardziej od oryginału. Tym bardziej szanuję sobie swoją buteleczkę, bo zapach przestał być produkowany. Dlaczego, YSL?
Nuty głowy: mandarynka, jaśmin, lilia
Nuty serca: kadzidło, brzoskwinia, tytoń, nuty owocowe, biały pieprz
Nuty bazy: drewno sandałowe, paczula, ambra
Nos: Honorine Blanc, Alberto Morillas
Rok: 2010
Znasz Belle d’Opium? Jak Ci się podoba?
Dodaj komentarz