Parfums Dusita to młoda niszowa marka, którą warto mieć na oku. Zadebiutowała w 2015 roku trzema kompozycjami: Issara, Melodie de l’Amour i Oudh Infini. W roku 2016 do ich grona dołączyły dwa kolejne zapachy: La Douceur de Siam i Le Sillage Blanc.
Trzy pierwsze zapachy występują w koncentracji ekstraktu perfum, dwa nowe w koncentracji wody perfumowanej. Autorką wszystkich jest prześliczna, przemiła i, przede wszystkim, niezwykle utalentowana Pissara Umavijani. Każdemu z zapachów towarzyszy fragment poezji autorstwa jej ojca — Montriego Umavijani, uznanego tajskiego poety. Ciężki mi zdecydować, która z kreacji Parfums Dusita jest najciekawsza, bo wszystkie są godne uwagi. Przedstawię je w bardzo subiektywnej kolejności, zaczynając od tego zapachu, który mi osobiście podoba się najbardziej, a kończąc na tym, który w najmniejszym stopniu wpisuje się w moje własne gusta.
La Douceur de Siam
To perfumowy miód moich marzeń! Jasny i przejrzysty, o płynnej konsystencji, o słodyczy wyraźnej i nienachalnej zarazem. Ciepły, herbaciany nieco aromat magnolii champaca i świeża woń wiosennej róży tworzą bardzo kobiecy, uwodzicielski duet. Egzotyczne kwiaty frangipani i ylang-ylang podkreślają ich zmysłowy charakter. W tle czuć szczyptę słodkiego cynamonu. La Douceur de Siam jest oszałamiający, uderza do głowy jak słodkie białe wino. Jest w nim jakaś przyjemna duszność, soczystość miąższu dojrzałych owoców, bogactwo kwiatów w rozkwicie. Mimo wszystko, nie męczy. Odwrotnie, rozleniwia. Spójrz tylko na polinezyjskie obrazy Paula Gauguina (i zapomnij na chwilę o okolicznościach ich powstania), właśnie taką atmosferę wyczuwam w tych perfumach: rozkoszną błogość, sielskość rozpaloną słońcem, cielesność nieznającą uczucia wstydu i niewinną, niewyzywającą równocześnie. Leniwie też rozwija się ten zapach, bez żadnych dramatycznych zwrotów akcji, co mi akurat nieszczególnie przeszkadza. W miarę upływu czasu kwiaty stają się mniej intensywne, osiadają na bazie z kremowego sandałowca i ciemnozłotej ambry. Tu i ówdzie zamigocze wanilia, tu i ówdzie — zielone liście fiołka. Żałuję, że to właśnie z tej próbki w transporcie wylało się najwięcej, bo z przyjemnością spędziłabym z tym zapachem więcej czasu.
Nuty głowy: róża majowa, frangipani, magnolia champaca, goździk (kwiat), ylang-ylang, liść fiołka
Nuty serca: cynamon, akord Thai Chalood Bark (kory tajskiego drzewa Chalood, drzewno-waniliowo-przyprawowy)
Nuty bazy: absolut wanilii, sandałowiec, ambra, szara ambra (ambergris)
Melodie de l’Amour
Gardenia, tuberoza i cały ogród innych białych kwiatów, wśród których z pewnością jest gdzieś neroli. Brzmi malowniczo, ale brzmi też strasznie. Przynajmniej dla osób, które tak jak ja reagują na białe kwiaty bólem głowy, a na tuberozę grymasem. Mimo to, z jakiegoś powodu to właśnie Melodie de l’Amour był pierwszym zapachem Parfums Dusita, który zdecydowałam się przetestować. I wiecie co? Nie taki diabeł straszny, w zasadzie wcale nie straszny, a wręcz — całkiem przystojny. Ten zapach mnie zaskoczył, pomimo całej swojej intensywności i mocy nie jest przytłaczający, a pośród mnogości białych płatków zostało miejsce dla powietrza. Pod kołdrą kwiatów wyczuwam głównie piżmo i troszkę młodej, jędrnej brzoskwini. Z czasem przebija się przez nią jaśmin.
Nuty głowy: gardenia, tuberoza, mieszanka 150 odmian białych kwiatów, miód
Nuty serca: olejek cedrowy, piżmo
Nuty bazy: brzoskwinia, żarnowiec miotlasty, konwalia, jaśmin
Issara
Issara to perfumy delikatne, nowoczesne i eleganckie. Jest w nich spokój i przestrzeń, czystość i dzikość przyrody. To zapach, w którym ciężko wyodrębnić mi poszczególne nuty i który ciężko mi jednoznacznie umiejscowić. Oddaje nieskazitelne oblicze natury, jest jak powiew powietrza przepełnionego morzem, górami, lasem i łąką. Z początku pachnie sianem, by szybko stać się bardziej ziołowy, potem nabrać aromatu dębowego mchu, a w końcu dobrnąć do piżmowej, mydlano-świeżej bazy. Jest cichy, refleksyjny. Pachnie weekendową ucieczką z miasta, weekendem w leśnej chatce wysoko w górach. Spośród pięciu zapachów Parfums Dusita, ten odbieram jako najsubtelniejszy i najbardziej bliskoskórny. Jest dyskretny, chyba też nieco bardziej męski niż damski. Wydaje mi się, że to właśnie na męskiej skórze ukazuje swoje najpiękniejsze oblicze.
Nuty głowy: sosna, nuty ziołowe
Nuty serca: kumaryna, wetyweria, sosna
Nuty bazy: piżmo, szara ambra (ambergris), mech dębowy
Oudh Infini
To dopiero gagatek. Oudh Infini to zapach, który może dla wielu okazać się trudnym orzechem do zgryzienia, a powody takiego stanu rzeczy są dwa: oud i cywet. To perfumy ciepłe, drzewne i, przede wszystkim, zwierzęce. Kiedy zajrzałam na angielskojęzyczną Fragranticę, by porównać swoje wrażenia z wrażeniami innych użytkowników, nie zdziwiłam się, widząc porównania Oudh Infini do woni kojarzonych raczej z zagrodą niż sztuką perfumeryjną. W tych perfumach czuć zwierzęcą sierść, czuć siano, czuć drewno. Oborę i stodołę razem wzięte, po prostu. Czyste i zadbane, ale jednak. Jest to równocześnie zapach odpychający i przyjemny. Fani oudu z pewnością wiedzą, co mam na myśli. Otwarcie jest trudne, ale gdy zapach rozgości się na skórze, staje się przytulny. Trochę nostalgiczny, budzi tęsknotę za wakacjami na wsi. Co najbardziej mnie w Oudh Infini ujęło i zaskoczyło? To, jaka w nim jest róża. Choć dość cicha, to ujmująca. Nie ciemna, ciężka i pluszowa, przeciwnie — jasna i lekka, wiosenna.
Nuty głowy: oud, róża, kwiat pomarańczy
Nuty serca: benzoes, sandałowiec
Nuty bazy: absolut wanilii, piżmo, cywet
Le Sillage Blanc
Le Sillage Blanc jest dla mnie nie biały, jak sugerowałaby nazwa, a zielony. Ciemnozielony, wilgotny, gorzki. Wyobraź sobie takie miejsce w ogrodzie botanicznym, gdzie rosną wysokie monstery. Ich liście tworzą baldachim, przez który przedzierają się smugi słonecznego światła. Taki właśnie ten zapach jest w otwarciu, przepełniony neroli i kwiatem pomarańczy, którym wtórują galbanum i piołun. Z czasem w kompozycji pojawia się skóra — w sercu miesza się z mocną zielenią, a w bazie nad nią dominuje. W finalnej fazie Le Sillage Blanc nie jest już tak botaniczny, roślinny, ale nadal zielony. Skóra jest szorstka i charakterna, ale nie przytłaczająca. Te perfumy są intensywne, u mnie bodaj najintensywniejsze z całej piątki (mimo że to woda perfumowana, a nie ekstrakt perfum). Sillage znaczy ślad, a w świecie perfum słówko to oznacza też projekcję. A tej niejedne perfumy mogą Le Sillage Blanc pozazdrościć.
Nuty głowy: kwiat pomarańczy, neroli, ylang-ylang
Nuty serca: skóra, piołun, galbanum
Nuty bazy: ambrette, absolut mchu dębowego, paczula
Który z zapachów Parfums Dusita zaciekawił Cię najbardziej? Jeśli będziesz mieć okazję, spróbuj wszystkich, bo każdy skomponowany został z wielkim kunsztem i wyczuciem. Czuć, że oprócz wysokiej jakości składników włożono w nie sporo pasji i serca, co w dobie perfum tworzonych pod zamówienie marketingowców jest wyjątkowo cenne.
Dodaj komentarz